Strona domowa EuropaHiszpania Barcelona – nasze prywatne TOP 5

Barcelona – nasze prywatne TOP 5

przez Basia||Podróże Hani

Barcelona – jedno z najczęściej odwiedzanych miast na świecie. Odwiedza je ok. 7,5 miliona turystów rocznie i w sumie rozumiem nie zawsze pozytywne podejście jej mieszkańców do całego turystycznego biznesu (nam się objawiło jedynie w postaci wywieszonych tu i ówdzie transparentów typu: tourist go home, stop the noise, czy la ribera no es l’abocador del tourism). Jednak nie o tym chciałam pisać. Dziś zobaczycie „moją” Barcelonę, choć może piszę to na wyrost. W końcu na ile można poznać miasto będąc w nim ledwie tydzień? Niby niezbyt dobrze, ale na pewno lepiej niż w trakcie 1-2 dniowej wycieczki, jakie najczęściej do stolicy Katalonii są organizowane. W ciągu tego tygodnia na pewno poczuliśmy klimat Barcelony, do tego inny niż zwykle, bo świąteczny. W sumie możemy wrócić i poznawać dalej, ale przecież… inne miasta czekają.

Barcelona Gaudiego

Z kim kojarzy się wam Barcelona? Na pewno Gaudi będzie pierwszym skojarzeniem (no dobra, dla wielu pewnie również Messi, ale o nim będzie kiedy indziej, we wpisie Kamila). Jego dzieła są wizytówką miasta i zdecydowanie najbardziej obleganymi atrakcjami. Casa Mila, Casa Batllo, Casa Vicens, monumentalną Sagradę Familię można zobaczyć organizując sobie dłuższy spacer. Park Guel można zobaczyć w godzinę lub spędzić w nim cały dzień, wszystko zależy od tego ile mamy czasu. Dziełami Gaudiego są jeszcze Palau Guell (przechodziliśmy obok) i Cripta de la Colonia Guell (tam nie dotarłam, więc tylko piszę, że jest). Wszystkie te obiekty znajdują się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, co sprawia, że pomimo dość drogich biletów wstępu (Casa Mila – 20,5 euro, Sagrada – od 15 euro, Casa Batlo – 21,5 euro!) zawsze jest kolejka oczekujących na wejście (nawet w listopadzie, choć wtedy już nie aż tak przerażająca).

Barcelona. Sagrada Familia
Barcelona. Wnętrze Sagrady Familii
Barcelona. Casa Mila

Barcelona gotycka

Mnie zdecydowanie bardziej niż modernistyczna, pociągała Barcelona gotycka. I rzeczywiście, Barri Gotic jest wspaniała, klimatyczna, magiczna. Niesamowite jest to, że wystarczy odbić 2-3 uliczki od obleganej Rambli, by tam trafić. Ciasne uliczki, ciemne zaułki, monumentalne świątynie (Katedra św. Eulalli!), które przy odrobinie dobrej organizacji dnia można podziwiać za darmo. Tłumy są, ale zdecydowanie mniejsze niż przy Sagradzie (tam w ogóle było najwięcej turystów w całej Barcelonie). A czar (przynajmniej dla mnie) duuużo większy.

Barcelona. Barri Gothic
Barcelona. Barri Gothic
Barcelona. Barri Gothic

Barcelona z wysokości

Barcelona jest pięknie położona wśród wzgórz, a i w centrum miasta nie brakuje miejsc, z których można podziwiać piękne widoki (podobnie jak Edynburg, pamiętacie ten wpis?). Wzgórze Tibidabo, Wzgórze Montjuic z zamkiem, wieża w porcie, Góra Krzyży w Parku Guel, jednak z wież Sagrady Familii, czy Turo de Rovira. Oczywiście (niestety) my nie byliśmy we wszystkich tych miejscach, ale co nieco widzieliśmy. I było pięknie.

Barcelona. Widok na Barcelonetę
Barcelona. Widok z kolejki na Montjuic
Barcelona. Widok z kolejki na Montjuic

Barcelona dla dzieci

Jak by nie było, zawsze jesteśmy z dzieciakami, zwracam więc uwagę, by w każdym z odwiedzanych przez nas miejsc było coś specjalnie dla nich. I nie ważne, czy są to muszelki na plaży, czy zwykły plac zabaw (albo niezwykły, bo z widokiem na Sagradę), czy Muzeum Czekolady. Podobnie jak w Londynie czy Edynburgu, ze znalezieniem czegoś dla Hani i Huba nie było najmniejszych problemów. I podobnie jak tam – nam również się te atrakcje podobały.

Barcelona. La Boqueria
Barcelona. Mamut w Parku Ciutadela
Barcelona. Gęsi w Barri Gotic

Smakowita Barcelona

Poznawanie nowych smaków jest chyba jednym z najciekawszych elementów naszych podróży. Choć w Barcelonie jedliśmy potrawy już nam dobrze znane, to ich smak był jak zawsze wyjątkowy. Paella (choć ona akurat mało barcelońska jest), kalmary i inne owoce morza, tarta ziemniaczana (ja lubię), no i oczywiście tapasy i sangria (tak, wiem, że ta ostatnia trochę pod turystów, ale i tak kocham, nawet gdy nie ma upałów). Niebo w gębie! Co ciekawe ceny przy Rambli i w bardziej oddalonych od turystycznego centrum niemal identyczne, najdrożej było w dzielnicy rybackiej.

Zachowawczo. Paella z kurczakiem
Kalmary
Paella negro - najlepsza!

* * *

Odsłon Barcelony jest oczywiście wiele więcej. Już za niedługo swoją – Barcelonę na sportowo – pokaże wam Kamil (on tam jechał właśnie dla meczu Barcy i Messiego). Tak, dobrze przeczytaliście, będzie kolejny męski wpis na blogu.

Barcelona. Przed meczem Barcy

Wszystkie nasze wrażenia z pobytu w Hiszpanii znajdziecie tutaj.

Mogą Ci się również spodobać...

12 komentarzy

Tony 19 stycznia 2016 - 12:55

Na ile ludzi mówią po angielsku? Dogadam się bez problemu czy tylko Catalan?

Odpowiedz
Basia||Podróże Hani 19 stycznia 2016 - 13:27

Szału nie ma, ale podstawowe sprawy się po angielsku załatwi, szczególnie w restauracjach.

Odpowiedz
Monika 19 stycznia 2016 - 17:29

W Barcelonie jeszcze nie byłam, ale mam w planach, bo w zeszłym roku po raz pierwszy pojechałam w końcu do Hiszpanii i mi się spodobało 🙂
A o tych wszystkich miejscach już tyle słyszałam, że w końcu muszę je zobaczyć na żywo 🙂

Odpowiedz
PatTravel 19 stycznia 2016 - 20:01

Nie wiem dlaczego ludzie tak krytycznie odnoszą się do Barcelony, dla mnie miasto miało swój klimat. W zasadzie nie miałabym nic przeciwko, gdybym odwiedziła je ponownie.

Odpowiedz
Hanging around in Asia 20 stycznia 2016 - 02:41

A o plaży nudystów zapomniałaś? 😉

Odpowiedz
Basia||Podróże Hani 20 stycznia 2016 - 10:21

Z dziećmi? W listopadzie? Nieeeee 😉

Odpowiedz
Marcin Wesołowski 22 stycznia 2016 - 09:51

Oj, przynajmniej mieliście piękną pogodę, bo gdy ja byłem tam w listopadzie któregoś roku, to generalnie lało, lało, i jeszcze raz… lało 🙂

Odpowiedz
Basia||Podróże Hani 22 stycznia 2016 - 09:58

ja zawsze pogodę też planuję 😉

Odpowiedz
Lukasz S. 22 stycznia 2016 - 12:32

Wow Santiago Bernabeu! Super sprawa, chętnie bym zwiedził Barcelonę bo tam mieści się mój ulubiony klub 🙂

Odpowiedz
Maciej 27 stycznia 2016 - 10:50

7,6 mln rocznie? Nasza Warszawa ma chyba połowę tyle, co? Jednak piłka nożna robi różnicę, a cała reszta dopełnia sens do odwiedzenia miasta 🙂

Odpowiedz
Basia||Podróże Hani 27 stycznia 2016 - 11:47

Myślę, że Warszawa z niektórych rozwiązań może czerpać 😉

Odpowiedz
Maciej 3 lutego 2016 - 08:41

A to z pewnością 🙂 Jak dla mnie szczególnie z piłki nożnej 😛

Odpowiedz

Zostaw komentarz