Zaczynamy nową serię – Hania śladami rodziców to prezentacje miejsc idealnych na rodzinne wyprawy, choć przez nas odwiedzonych w jeszcze w „przeddzieciowych” czasach 🙂 Sami mieliście zdecydować, czy zaczynamy od Polski, czy zagranicy. Wasz wybór padł na te dalsze podróże. No to ZACZYNAMY! 😉
Sztokholm – to był naprawdę spontaniczny wyjazd. Jakimś cudem (pisałam już kiedyś, że ogólnie mam w życiu farta?) dostałam darmowe bilety na prom i z dnia na dzień się zdecydowaliśmy. Wyprawa spontaniczna, to i z założenia niskobudżetowa (jeśli tak można nazwać trasę Rybnik-Trójmiasto samochodem ;P).
Wypływaliśmy z Gdańska, przy okazji więc spędziliśmy trochę czasu w Trójmieście. Teraz te same miejsca odwiedzamy z Hanią. Podróż promem była długa, no ale darowanemu koniowi…
Do samego Sztokholmu dotarliśmy pociągiem. Od początku byliśmy mile zaskoczeni – serdecznością ludzi, tym, że wszyscy mówią po angielsku, w końcu (to bardziej ja, takie już zboczenie zawodowe ;p) – organizacją informacji turystycznej, której pracownik polecił nam tani nocleg (szkoda tylko, że ten „tani” nocleg stanowił połowę naszego budżetu, za to spaliśmy… na łodzi ;p).
Zobaczyliśmy też pałac królewski Tre Kronor (Trzy Korony). Do dziś jest on wykorzystywany przez szwedzką rodzinę królewską.
No ale przecież miało być o atrakcjach dla dzieci (jak widać dorosły bez dziecka też się na nie skusi ;P)! Jak się okazuje stolica Szwecji ma ich całkiem sporo 😉 My najpierw poszliśmy do Sparvagsmuseet, czyli do Muzeum Transportu. Można tam zobaczyć stare wagony – kolejowe, tramwajowe, samochody, w tym np. strażackie. Co ważne, do wielu pojazdów można wejść (tego mi brakuje w naszych muzeach, m. in. w teoretycznie wprost stworzonym dla dzieci Centralnym Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach). Można też zmierzyć się z symulatorem jazdy autobusem ;p
Muzeum Transportu jest połączone z Muzeum Zabawek (jeden bilet, a właściwie zabawki w cenie biletu „transportowego”). W gablotach jest tam mnóstwo zabawek – od pluszaków, poprzez składane modele samolotów i statków, aż po setki Smerfów. Oj można tam sobie przypomnieć o swoich przyjaciołach z dzieciństwa 😉
Jednak prawdziwym rajem dla dzieci jest Wyspa Djurgarden – to dawne tereny łowieckie króla Szwecji, które dziś pełnią rolę wielkiego miejskiego parku narodowego. Już płynąc na nią promem (trochę kropiło, więc zrezygnowaliśmy ze spaceru, choć to blisko centrum Sztokholmu) zauważyliśmy wielki lunapark.
Nie planowaliśmy tam odwiedzin (szczególnie, gdy zobaczyliśmy ceny biletów wstępu), ale jednak się skusiliśmy (taaa… a potem 2 dni w Sztokholmie o chlebie i wodzie były ;)). Furorę robi tam wielki rollercoaster. Wjeżdża się tam na wysokość 80 m a potem… spada na dół (prawie w pionie) z prędkością nawet 100 km na godzinę! Bajer 😉 O tak sobie można upaść na głowę 😉
Na wyspę popłynęliśmy jednak nie z powodu lunaparku, a czegoś na pierwszy rzut oko mało dziecięcego – chcieliśmy zobaczyć Vasamuseet, który jest chyba największą muzealną atrakcją Sztokholmu. W muzeum tak naprawdę jest jeden „eksponat”. Ale za to jaki!!! Vasa to wielki okręt wojenny, który zatonął w XVII w. tuż po wypłynięciu z portu (płynął na wojnę z Polską!). Po ponad 300 latach został w całości wyciągnięty (w doskonałym stanie) i trafił do muzeum. Ogromny statek (62 m długości i 50 m wysokości) można oglądać z kilku poziomów. W muzealnej hali zobaczyć też można wiele wyjętych z galeonu przedmiotów oraz dokładny model statku. Jeśli ktoś ma więcej czasu (my tam spędziliśmy chyba z 3 godziny) to w osobnej salce do zobaczenia jest kilka filmów m. in. z akcji wydobywania galeonu z morza. Jestem przekonana, że w tym muzeum dzieciom bardzo się podoba (zresztą było to widać po minach najmniejszych turystów, Hanka byłaby zachwycona, mimo panującego tam półmroku).
Przepraszam za fatalną jakość zdjęć, ale były robione w ciemności i w dodatku baaaardzo starym telefonem ;p
Wspomniany model galeonu:
* * *
Jeśli wybierzemy się do Sztokholmu z Hanią i Hubertem to z pewnością na Djurgarden spędzimy sporo czasu. Oprócz wspomnianych wyżej atrakcji warte odwiedzenia są Skansen na świeżym powietrzu czy Junibacken – magiczny dom bajek, w którym można spotkać Pippi Langstrump (jest tam też teatr, w którym codziennie są przedstawienia dla dzieci).