Podzim je perfektní doba pro víkendové výlety. Příjemné počasí, méně lidí a mnohdy i lepší ceny než v létě. Mám pro vás několik nápadů na výlety po polsko-českém příhraničí. Jak Poláci tak Češi to k nim mají, co by kamenem dohodil, a zajímavých věcí je zde k vidění spousta.
Polska
PoGRAnicze/PoHRAničí: 5 propozycji wycieczek po śląsko-morawskim pograniczu
Jesień to świetny czas na weekendowe wyjazdy. Przyjemna aura, mniejszy tłok, często lepsze niż latem ceny. Mam dla was kilka pomysłów na wycieczki po polsko-czeskim pograniczu. I Polacy, i Czesi mają do nich rzut beretem, atrakcji do zobaczenia jest ogrom.
Góry Świętokrzyskie to świetny pomysł na weekend dla rodzin z dziećmi, wielbicieli górskich wędrówek, natury, historii czy… enoturystyki. Na stosunkowo niewielkim terenie na turystów czekają prawdziwe perełki. Mamy dla was kompletny plan kilkudniowego wyjazdu. Bo weekend w Górach Świętokrzyskich to dopiero początek przygody!
Geologiczne perełki, piękne krajobrazy, cisza i spokój, a jednocześnie mnóstwo atrakcji, w których zabawa łączy się ze sporą dawką edukacji. Takie są nasze letnie wyjazdy w świętokrzyskie. Znów tam wróciliśmy, a na naszej liście to do wciąż pozostało sporo miejsc do zobaczenia.
Z tego artykułu dowiesz się:
- co koniecznie trzeba zobaczyć w Górach Świętokrzyskich
- jakie polecamy łatwe trasy w Górach Świętokrzyskich
- gdzie znaleźć idealne miejsce na rodzinny nocleg
- gdzie dobrze zjeść przy atrakcjach turystycznych
- gdzie znaleźć prawie darmowy autobus, którym dojedziesz do największych atrakcji Gór świętokrzyskich
Z nami zorganizujesz 2-3-dniowy pobyt w rejonie Gór Świętokrzyskich, a więc okolic Świętej Katarzyny, Nowej Słupi, Bodzentyna czy Ujazdu.
Góry Świętokrzyskie – trasy dla dzieci, dla starszych, dla wszystkich
Góry Świętokrzyskie to jedno z najstarszych pasm w Europie. Są niskie, pełne geologicznych pamiątek i dostępne dla każdego. My tym razem zdobyliśmy dwa świętokrzyskie szczyty – Łysą Górę i Łysicę.
Trasa na Łysicę ze św. Katarzyny lub z Kakonina
W św. Katarzynie zaparkować można na parkingu przy informacji turystycznej (płatny – 10 zł, opłatę uiszcza się w punkcie IT, my od razu dokupiliśmy całkiem fajny, drewniany magnes na pamiątkę). Niedaleko, po wejściu w las i minięciu domu zakonnego jest początek szlaku na Łysicę. To teren parku narodowego, trzeba więc kupić bilet wstępu (normalny – 9 zł, ulgowy – 4,5 zł, chyba że ma się kartę dużej rodziny jak my, wtedy wstęp jest wolny).
Trasa jest łatwa, ale dość stroma. W części szlaku są drewniane schody, reszta jest dość mocno kamienista. Często pisze się o tym, że góry świętokrzyskie są świetne na pierwsze trasy z dziećmi. To prawda, szlaki są krótkie, jednak bardzo często też mocno kamieniste. Wybierajcie się więc z dziećmi, które już naprawdę stabilnie chodzą. 4-5-latki bez problemu już sobie poradzą. 2-3-latka ja bym chyba wniosła dla własnego komfortu w nosidełku.




Szlak ze św. Katarzyny na Łysicę jest dość stromy i kamienisty. Tuż przed szczytem są widokowe gołoborza, koniecznie nieco zboczcie ze szlaku. Dużo łatwiej (choć trochę dłużej) wędruje się na szczyt od strony Kakonina. My przeszliśmy się obiema trasami – na szczyt Łysicy weszliśmy że św. Katarzyny, a schodziliśmy, mijając skałę Agaty, do Kakonina.
Szlak kończy się przy karczmie w Kakoninie, w której można smacznie zjeść (polecam pierogi z truskawkami (akurat trafiliśmy na sezon), o jedzonku będzie jeszcze niżej). Przy karczmie jest jest mała siłownia plenerowa i plac zabaw, a z drugiej strony – zabytkowa, w pełni wyposażona drewniana chata świętokrzyska. Klucze do chaty są w karczmie, bardzo polecam jej odwiedzenie. Przy wejściu jest koszyczek na datki.




Nasz samochód był w św. Katarzynie, my zeszliśmy do Kakonina, ale wcale nie musieliśmy wracać na piechotę. Uratował nas… turystyczny bus świętokrzyski. Świetna sprawa (czytajcie niżej).
Wracając, weszliśmy jeszcze do Muzeum Minerałów i Skamieniałości w św. Katarzynie. Turystyczny busik ma przystanek dosłownie 20 m od tego miejsca. Jako że świętokrzyskie ma niezwykle bogatą geologiczną przeszłość, do zobaczenia było tam mnóstwo m. in. charakterystycznego dla regionu krzemienia pasiastego. A do tego kamienie i minerały z całego świata. Warto w muzeum uczestniczyć w zwiedzaniu z przewodnikiem, który nie tylko opowiada mnóstwo ciekawostek, ale też wprowadza turystów w tematykę szlifowania kamieni szlachetnych.




Trasa na Łysą Górę (św. Krzyż) z Huty Szklanej
Na szczycie Łysej Góry znajduje się chyba jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w świętokrzyskim, czyli św. Krzyż. Doszliśmy do niego ścieżką edukacyjną – szlak mamucich jodeł. To świetna alternatywa do asfaltu, którym od strony Huty Szklanej spaceruje na szczyt większość turystów. My szliśmy dosłownie kilka metrów obok, jednak w cudownych okolicznościach przyrody, od czasu do czasu zatrzymując się, by przeczytać edukacyjne tablice czy przyjrzeć się spotkanym po drodze zwierzątkom (w życiu nie obserwowaliśmy tylu… myszy) czy roślinom.



Wyjście z lasu jest tuż przy gołoborzu, czyli skalnym rumowisku, charakterystycznym dla gór świętokrzyskich. Trzeba tam koniecznie wejść (to już teren parku, są bilety – 12 zł normalny, 6,5 zł ulgowy, 3,5 zł specjalny, np. nasze bilety z KDR) i zobaczyć ten jedyny w swoim rodzaju krajobraz.
Idąc dalej mija się wieżę telekomunikacyjną (chłopaków zainteresowała bardziej niż gołoborze…) i dociera do Bazyliki Trójcy Świętej. Warto wejść i przespacerować się po jej krużgankach, wejść do ukrytej w środku kawiarenki (ja ją zauważyłam dopiero teraz, będąc na św. Krzyżu trzeci raz…). Przy klasztorze jest też wystawa świętokrzyskiego parku narodowego, wejście jest w cenie biletu na gołoborza, jeśli macie więc czas to można wejść i zobaczyć wystawę o historii geologicznej i zwierzętach gór świętokrzyskich.




Kiedyś na Łysą Górę wchodziliśmy od strony Nowej Słupi, tzw. drogą królewską. Tam na początku trasy jest zdecydowanie większa infrastruktura turystyczna (słynna figura Emeryka, świętokrzyskie dymarki, karczmy, ale też kramy ze… wszystkim), a sam szlak jest bardziej kamienisty. Można rozważyć opcję wejścia z Nowej Słupi i zejścia do Huty Szklanej. Nie ma problemu z samochodem pozostawionym po drugiej stronie góry, by znów – w oba miejsca dojeżdża turystyczny autobus (są też prywatni przewoźnicy). Jak zwykle trzeba tylko dobrze zaplanować godzinę zejścia i dostosować ją do rozkładu jazdy.
Turystyczny autobus w Górach Świętokrzyskich
Do większości opisanych wyżej miejsc dojedziecie specjalnym turystycznym autobusem, który kursuje po gminach obszaru Gór Świętokrzyskich. Jeździ m. in. przez św. Katarzynę, Krajno, Kakonin, Hutę Szklaną i Nową Słupię. Bus podjeżdża na poszczególne przystanki co ok. 2 godziny. A teraz uwaga! Bilet kosztuje… 1 ZŁOTÓWKĘ. Świetny pomysł. prawda? Tu można sprawdzić rozkład jazdy turystycznego autobusu świętokrzyskiego. W 2023 r. kursuje on od kwietnia do października. My skorzystaliśmy raz – wracając z Kakonina do św. Katarzyny. Super rozwiązanie, trzeba tylko wpasować się w rozkład, co przy długości świętokrzyskich szlaków nie jest wielkim problemem.
Góry Świętokrzyskie – atrakcje dla dzieci
W górach świętokrzyskich byliśmy na rodzinnym wypadzie, wiadomo więc, że i pod kątem dzieci wybieraliśmy atrakcje do zobaczenia. Zupełnie przypadkiem trafiliśmy na całkiem fajną strefę zabawy przy dębie Bartek. Później tak samo dobrze jak dzieciaki bawiliśmy się w miejscowości Ostojów, w której p. Włodzimierz Ciszek prowadzi Ludowo-Zabawowo.
Ludowo-Zabawowo w Ostojowie
W przerobionej na salę warsztatową stodole dzieją się prawdziwe cuda. Drewniane koniki, pieski czy ptaszki zyskują duszę i piękne kolory. Dzieci tworzą, dorośli słuchają historii, w których drewniane rękodzieło jest tylko przyczynkiem do dyskusji. Po dwóch godzinach wyszliśmy z wiedzą o tym jak bardzo trzeba się napracować, by samemu stworzyć zabawkę i z prawdziwymi dziełami sztuki pomalowanymi przez dzieciaki.




Nasza piątka stanowiła minimalną grupę, dla której otwiera się Ludowo-Zabawowo, warto więc umówić się na warsztaty z jakąś zaprzyjaźnioną rodziną. Albo dzwonić, pan Włodzimierz jest bardzo otwartą osobą. Próbujcie, bo miejsce jest świetne!
Osada Średniowieczna w Hucie Szklanej
Osada Średniowieczna w Hucie Szklanej to miejsce, w którym spędzicie co najmniej dwie godziny. Malowniczo położone domy rzemieślników są otwarte dla zwiedzających, a ubrani w stroje z epoki animatorzy starają się zainteresować najtrudniejszych klientów jakimi są dzieci. Najczęściej im się to udaje. Co ważne, w osadzie wszędzie można wejść, wszystkiego dotknąć, a wydoić krowę, upleść bransoletkę czy wybić pamiątkową monetę po prostu trzeba. Tuż obok jest karczma, a kilkaset metrów dalej początek szlaku na św. Krzyż, można więc zaplanować cały dzień pełen atrakcji dla każdego. My tak właśnie zrobiliśmy – najpierw osada, później spacer ścieżką dydaktyczną na szczyt Łysej Góry.




Osada Neolityczna w Kopcu
Osada Neolityczna w Kopcu była największym zaskoczeniem naszego świętokrzyskiego wywczasu. Jest położona niecały kilometr od zamku Krzyżtopór, a zwiedzać można ją od 2020 r. Kilka minut drogi wystarczy, by przenieść się 5 tysięcy lat wstecz! Szczerze? Osada jak osada, można się przespacerować pomiędzy domostwami i zajrzeć do środka. Absolutnie tak nie róbcie! By wycieczka po osadzie neolitycznej miała sens koniecznie zapiszcie się na oprowadzenie z przewodnikiem. Dawno nie widziałam dzieciaków tak zainteresowanych wycieczką, dawno sama nie dowiedziałam się tak wielu rzeczy, o których kompletnie nie miałam pojęcia. Tego nie uczą na lekcjach historii, o nie… Po raz kolejny sprawdziła się zasada, że to ludzie z pasją tworzą wyjątkowe miejsca. Gdy znów będziemy w okolicy na pewno wrócimy ponownie posłuchać opowieści p. Tomasza.




Krzyżtopór – najokazalsze ruiny w okolicy
Jadąc do osady neolitycznej z pewnością na horyzoncie zobaczycie majestatyczne ruiny ogromnego obiektu, którego historia sięga pierwszej połowy XVII w. To Krzyżtopór, niegdyś jeden z największych pałaców w Europie. Była to siedziba magnata Krzysztofa Ossolińskiego, pełna przepychu i niestandardowych rozwiązań z sufitowym akwarium na czele. Budowany przez 23 lata pałac miał mnóstwo nawiązań do kalendarza – 4 baszty jak 4 pory roku, 12 komnat – miesięcy, 52 pokoje – tyle jest w roku tygodni i w końcu – 365 okien jak dni w ciągu roku.




Kres świetności Krzyżtoporu nastąpił wraz ze szwedzkim potopem. Dziś zwiedzający mają do wyboru 5 tras zwiedzania, z przewodnikiem lub samodzielnie (a nawet nocą!). Nam przejście się po ruinach zajęło godzinę, a byliśmy tam chyba trzeci raz. Liczę, że w końcu trafimy w termin zwiedzania nocnego, to dopiero musi być coś!
Sabat Krajno – cały świat w jednym miejscu
Góry świętokrzyskie to nie tylko miejsca prowadzone przez pasjonatów, niszowe muzea i dostępne dla wszystkich górskie trasy. To również spore całoroczne kompleksy turystyczne jak Sabat Krajno. My spośród wielu atrakcji wybraliśmy się tam zobaczyć… cały świat. W Alei Miniatur Cudowny Świat szukaliśmy inspiracji do kolejnych wyjazdów. Znaleźliśmy ich aż za dużo. W parku miniatur przechadzaliśmy się się pomiędzy najbardziej znanymi europejskimi i światowymi zabytkami i cudami natury. Wszystko to z przepięknym widokiem na góry świętokrzyskie. Nie wiem co nas bardziej zachwycało – miniatury czy górski malowniczy krajobraz.
Większość miniatur wykonano w skali 1:25, największe wrażenie zrobił jednak na nas plac św. Piotra, wykonany w skali 1:13. Zdjęcie przed bazyliką jest chyba najczęstszym kadrem z całego Sabatu Krajno. Też je mamy.




Gdzie dobrze zjeść w Górach Świętokrzyskich?
Śniadania i kolacje jedliśmy w Siedlisko Carownica, w którym nocowaliśmy w domku holenderskim. Natomiast obiady codziennie były w pobliżu atrakcji. W każdej z odwiedzonych karczm/restauracji możemy z czystym sumieniem coś pysznego polecić.
Gdzie jedliśmy?
- Gospoda Echa Leśne, Występa – kiedyś jadąc w świętokrzyskie tam się stołowaliśmy i również tym razem nie zawiedliśmy się. Gospoda położona jest tuż przy drodze, koło stacji benzynowej i… fast foodu. Nie przeszkadza to jednak temu, by pysznie zjeść. Ja jak zwykle latem zamówiłam chłodnik, Kamil – kociołek, dzieciaki pierogi. Wszystko zniknęło z talerzy w ekspresowym tempie. Gospoda jest na trasie pomiędzy dębem Bartek, a Ludowo-Zabawowo w Ostojowie.
- Chata Kaka w Kakoninie – gospoda czeka przy wejściu na szlak na Łysicę (my tam zeszliśmy), menu nie jest długie, ale smaki są totalnie domowe. Jedliśmy zupę (coś a la kapuśnica), baaardzo gęstą i mięsną oraz pięknie wyglądające, mocno nafaszerowane kolorowe pierogi, szczególnie polecamy truskawkowe (wpadlibyście, żeby do farszu dodawać kaszę jaglaną i… budyń?). A czekając na zamówienie możecie zobaczyć wnętrze zabytkowej chałupy, która stoi tuż obok.
- plan był na obiad w karczmie przy Osadzie Średniowiecznej w Hucie Szklanej, ale dzieci nie były głodne… Głód poczuły za to po jakiś 10 minutach w aucie, zjedliśmy więc w Skałka Bistro w Bielinach. Lokal jest w budynku OSP, koło poczty, ale jak już dotrzecie na miejsce (na piętrze) to śmiało zamawiajcie pyszne burgery. Pizza też była ok, szczególnie z rukolą i pomidorkami.
Smaczne to świętokrzyskie bardzo.



Gdzie spać w Górach Świętokrzyskich?
Podczas naszego przedłużonego weekendu w Górach Świętokrzyskich mieliśmy problem, by opuścić teren naszego noclegu… W Siedlisku Carownica Wellnes & Spa w Lechowie mieliśmy tylko spać, tymczasem było tam tak wiele atrakcji, że w zasadzie nie chciało się nam (a przede wszystkim dzieciom) stamtąd wychodzić. Tak naprawdę moglibyśmy sobie po prostu siedzieć przed naszym lokum, spoglądać na św. Krzyż, który widać było na horyzoncie i raczyć się lokalnymi trunkami z pobliskiej winnicy Milanowska (kiedyś na pewno umówimy się na zwiedzanie tego miejsca). Plan jednak przewidywał tylko jedno popołudnie takiego byczenia się. Nie byle jakiego, bo w Carownicy dostępne jest spa (można je wynająć na wyłączność!), a w nim balia z gorącą wodą, beczka z lodowatą wodą, sauna i grota solna (info, że wyłożono ją 4 tonami soli robi wrażenie). Spędziliśmy tam relaksujące 2 h, a później mieliśmy ognisko zamiast kolacji.




Siedlisko Carownica to tak naprawdę mała turystyczna osada. Nocuje się tam w drewnianych domkach (są całoroczne, 4- i 6-osobowe, a w niektórych są nawet sauny), sezonowych glampingach lub w domkach holenderskich (sezonowe, to nasza opcja, mieściło się w nich do 6 osób). Jest ich sporo, ale teren jest ogromny i każdy ma sporo własnego terenu i prywatności. Wśród atrakcji dla dzieci są tyrolka, plac zabaw, tipi z kącikiem zabaw. Jest też basen. Właśnie dlatego mieliśmy spory problem z wyruszeniem w góry…
* * *
Uroki regionu Gór Świętokrzyskich zwiedzaliśmy we współpracy z Lokalną Organizacją Turystyczną Góry Świętokrzyskie. Dziękujemy za zaproszenie! Wcześniej w tych okolicach byliśmy już kilkukrotnie, bo to region wręcz najeżony atrakcjami. Bywaliśmy tam zanim mieliśmy dzieci i z pociechami od kilku tygodni (Antek miał w Chęcinach z dwa miesiące) do 12 lat. Zawsze było super. W innych artykułach pisaliśmy m. in. o cudownym Osiołkowie (tam musicie pojechać!), skansenie w Tokarni, Pacanowie czy okolicach Chęcin. Weekend w górach świętokrzyskich to zdecydowanie za mało.
Za oknem coraz zimniej i ciemniej, dla nas to czas, w którym w trakcie naszych małych wojaży odkrywamy więcej miejsc „pod dachem”. W Tarnowskich Górach pójdziemy nawet poziom niżej, bo dzisiejszy wpis będzie przede wszystkim o podziemiach. I to nie byle jakich, bo wpisanych na światową listę UNESCO. Nie tylko to sprawia, że kopalnia i sztolnia w Tarnowskich Górach to turystyczne śląskie must see.
Kopalnia i Sztolnia w Tarnowskich Górach to jedno z moich pierwszych wspomnień ze szkolnych wycieczek. Z mojego rodzinnego Rybnika jechała tam chyba każda szkoła. Dziś w kopalnianych korytarzach słychać nie tylko lokalnych turystów. Wszystko za sprawą wpisu na listę UNESCO – kto z was o niej nie słyszał? Dla wielu sam fakt pojawienia się na owej liście jest równoznaczny z chęcią przyjazdu. Jakiekolwiek pobudki wami kierują, nie powinniście się rozczarować. W Tarnowskich Górach jest mnóstwo ciekawych miejsc i jestem przekonana, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Co więc koniecznie trzeba tam zobaczyć?
Tarnowskie Góry – historia górnictwa
Tarnowskie Góry sławę zyskały dzięki gwarkom, czyli pracującym w tamtejszych kopalniach górnikom. Wzmianki o wydobyciu kruszcu pojawiały się już w XII w., lecz górnictwo na większą skalę rozkwitło tam na przełomie XV i XVI w., a następnie w XVII/XIX w. (za sprawą maszyny parowej). Wszystko jednak zaczęło się od legendarnego rolnika Jana Rybki, który w 1490 r., orząc swoje pole natrafił na galenę, zawierającą w sobie srebro i ołów.
Tarnogórscy gwarkowie pracowali w skrajnie trudnych warunkach, w wąskich i wilgotnych korytarzach i w ciemności. Wydobycie trwało tu aż do początków XX w. Dziś górnictwo jest już przeszłością, ale miasto i okolice wręcz najeżone są pozostałościami po działalności kopalni. Są szyby, hałdy, zapierające dech w piersiach historie, ale też… górnicze szkody. Jako turyści skupiamy się jednak na dziedzictwie, które dzięki staraniom opiekującego się kopalnią i sztolnią Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej dostrzegli nawet pracownicy UNESCO.
Tarnowskie Góry – miasto UNESCO
Obiekty pogórnicze w Tarnowskich Górach od lat były jedną z większych atrakcji w okolicy. Jednak prawdziwy turystyczny boom, również wśród odwiedzających z zagranicy, rozpoczął się tam po wpisaniu na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Stało się to po kilku pracowitych latach starań 9 lipca 2017 r. W tym dniu Kopalnia Srebra i Sztolnia Czarnego Pstrąga dołączyły do ścisłej turystycznej czołówki atrakcji na świecie. Do listy miejsc, których spuścizna przekracza granice narodowe i ma znaczenie dla obecnych i przyszłych pokoleń całej ludzkości. Robi wrażenie? Na mnie tak.
Wpisem na listę UNESCO może się poszczycić jedynie 18 atrakcji w Polsce (m. in. kopalnia w Wieliczce, Białowieski Park Narodowy, stare miasta w Krakowie i Warszawie czy świętokrzyskie krzemionki) . A w województwie śląskim tytuł ten mają tylko Tarnowskie Góry!
Kopalnia Srebra w Tarnowskich Górach
Najbardziej rozpoznawalnym obiektem w Tarnowskich Górach jest z pewnością Kopalnia Srebra. Tak naprawdę wydobywano w niej nie tylko srebro, ale też ołów i cynk (srebro chyba jednak najbardziej rozpala naszą wyobraźnię, prawda?).
Zwiedzanie kopalni rozpoczyna się w multimedialnym muzeum, w którym poznajemy historię tarnogórskiego górnictwa. Dowiadujemy się jak wiele korytarzy i szybów wydrążono przez lata w okolicy, jak wyglądał dzień pracy gwarków czy co w ich życiu zmieniła maszyna parowa. Jednak najciekawsze dopiero przed turystami – dopiero w podziemnych korytarzach zobaczyć można skalę tarnogórskiego górnictwa (trasa ma 1700 m , a to ledwie malutki wycinek całości wydrążonych tuneli).
Turyści zjeżdżają ok. 40 m pod ziemię windą szybu Anioł (tu lekki smuteczek, że to taka nowoczesna i srebrna, tradycyjną szolę zobaczycie w kopalni Guido w Zabrzu), a następnie pokonują korytarzami trasę pieszą o długości ok. 1 740 m (dużo, a to tylko fragmencik z aż 150 km wydrążonych tu korytarzy). Jest dość wąsko, czasem nisko (kaski dla turystów to nie tylko fajny gadżet, one naprawdę chronią przed uderzeniem w niski sufit, nie raz w trakcie wycieczki słyszeliśmy charakterystyczny dźwięk uderzenia kaskiem o ścianę), wilgotno i dość chłodno. Przechodzi się od komory do komory, oglądając w nich stanowiska górników, zabezpieczenia ścian i ślady galeny. W trakcie ponad godzinnej wycieczki wraca się do tarnogórskiej rzeczywistości przełomu XVIII i XIX w.







Ogromną atrakcją (i odpoczynkiem dla co bardziej zmęczonych nóg) jest podziemny, 270-metrowy spływ łódkami pomiędzy szybami Żmija i Szczęść Boże. Jeśli będąc w Tarnowskich Górach macie możliwość zobaczenia tylko jednego obiektu, wybierajcie właśnie kopalnię. W niej są i podziemne komory, i spływ (krótszy niż w sztolni, ale jest). Jeśli jednak macie taką możliwość, odwiedźcie oba obiekty.
Co ważne, kopalnia w Tarnowskich Górach jest dostosowana do zwiedzania osób na wózkach! To się rzadko zdarza w takich podziemiach, dlatego warto o tym mówić. Sami kilka lat temu skorzystaliśmy z tej opcji, będą na pierwszej wycieczce z małą Hanią i jeszcze mniejszym Hubertem, który całą trasę przesiedział w wózku (płynął też łódką!).
Skansen Maszyn Parowych i mini kolejka wąskotorowa
Po wyjściu z kopalni (albo jeszcze przed wejściem) można zrobić sobie spacer po skansenie maszyn parowych (pierwszą sprowadzono do Tarnowskich Gór w 1788 r. i to była prawdziwa technologiczna rewolucja!), w którym zgromadzono stare lokomotywy, walce, dźwigi i parowe silniki. To eksponaty, które czekają na swoje drugie życie, przy okazji prezentując historię przemysłu. Pomiędzy tymi ogromnymi eksponatami kursuje skansenowa kolejka wąskotorowa, atrakcja (uwierzcie na słowo) nie tylko dla najmłodszych uczestników naszej wycieczki. Jeśli będziecie mieli możliwość, kupcie bilet i na jej kurs.


Sztolnia Czarnego Pstrąga w Tarnowskich Górach
Drugim obiektem, który warto odwiedzić w Tarnowskich Górach jest położona w zabytkowym parku repeckim Sztolnia Czarnego Pstrąga. Sama sztolnia powstała w XIX w. i jej zadaniem było odwadnianie kopalni srebra. Od 1957 r. można do niej zejść i niczym nie napędzanymi łódkami przepłynąć 600-metrowy odcinek. Łódki poruszają się dzięki sile mięśni przewodnika, a trasa przebiega pomiędzy dwoma szybami – Sylwester i Ewa (zwróćcie uwagę przy którym szybie jest początek waszej trasy, bo łódki płyną raz z prądem, a raz pod prąd). Płynie się w ciszy i ciemności, słuchając opowieści przewodnika i odgłosów w tunelu.
Floating i rafting w sztolni – nowa oferta
W Sztolni Czarnego Pstrąga byłam już kilka razy, jednak tym razem czekała na mnie nie lada atrakcja. Na zaproszenie Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej miałam możliwość przetestowania jednej z dwóch nowych atrakcji sztolni. Już wkrótce poza tradycyjnym przepłynięciem łódkami dostępne będą dwa kolejne warianty – ekscytujący rafting i relaksujący floating. W pierwszej opcji turysta dostaje wiosło i lekki ponton i… musi samodzielnie przepłynąć trasę. W drugiej – dostępnej również dla dzieci i młodzieży (ja byłam z 12-letnią Hanią) – kładziemy się w tradycyjnej łódce i płyniemy w całkowitej ciemności i ciszy (choć tę czasem „zakłócają” np. wielkie krople wody skraplające się ze ścian sztolni). To niesamowite przeżycie!
Szczerze? Jeśli pracownicy stowarzyszenia faktycznie wprowadzą floating i rafting do oferty na pewno się znów tam pojawię. To będzie przebój!





Tarnowskie Góry – świetne i na zimę, i na lato
Kopalnia Srebra i Sztolnia Czarnego Pstrąga to miejsca, które świetnie zwiedza się o każdej porze roku. W podziemnych korytarzach panuje stała temperatura ok. 10 stopni. Zimą – bajka! Latem – już trochę gorzej, jednak każdemu przyda się odpoczynek od wakacyjnych upałów. W korytarzach jest dość wilgotno, pamiętajcie więc o odpowiednim ubiorze, szczególnie gdy na powierzchni jest ciepło. Bluza, cienka kurtka i porządne pełne buty to i w kopalni srebra, i w sztolni podstawa.
Co jeszcze robić w Tarnowskich Górach
Co jeszcze zobaczyć w Tarnowskich Górach? Kopalnia i sztolnia to tylko początek atrakcji tej miejscowości. Na listę UNESCO łącznie zostało wpisanych ponad 20 miejsc tworzących cały system gospodarowania wodami podziemnymi w Tarnowskich Górach. To był właśnie tarnogórski wyróżnik na miarę UNESCO. Dlatego też przyjeżdżając do Tarnowskich Gór absolutnie nie ograniczajcie się do kopalni/sztolni. Zaplanujcie sobie co najmniej industrialny weekend!
Na listę UNESCO wpisane zostały (tych miejsc również warto w mieście i jego okolicach poszukać):
- Sztolnia Głęboka Fryderyk
- Szyb Pokój
- Szyb Bohr
- Szyb Staszic i Maszynowy
- Szyb Pomoc Szczęściu
- Sztolniowy szyb maszynowy nr 22
- Szyb sztolniowy nr 17 (Sylwester)
- Szyb sztolniowy nr 13 (Ewa)
- Szyb sztolniowy nr 5 (Adam)
- Portal wylotu Głębokiej Sztolni Fryderyk
- Roznos Głębokiej Sztolni Fryderyk
- Sztolnia Boże Wspomóż
- Szyb Anioł
- Szyb Żmija
- Szyb Szczęść Boże
- Szyb Heinitz
- Szyb Reden
- Szyb Kaehler
- Szyb Fryderyka
- Portal wylotu Sztolni Boże Wspomóż
- Roznos Sztolni Boże Wspomóż
- Stacja Wodociągowa Staszic
- Krajobraz pogórniczy (XIX wiek)
- Krajobraz pogórniczy Srebrnej Góry
- Hałda popłuczkowa Kopalni Fryderyk
- Teren dawnej Kopalni Fryderyk
- Park Miejski
My z tej listy zobaczyłyśmy kilka najważniejszych miejsc. Do nich dodałyśmy centrum Tarnowskich Gór i długi spacer po Parku Repeckim i wyszedł nam naprawdę ciekawie spędzony weekend. Jakie więc atrakcje warto zobaczyć w Tarnowskich Górach po odwiedzeniu Kopalni Srebra i Sztolni Czarnego Pstrąga?
Hałda popłuczkowa kopalni Fryderyk
Hałda popłuczkowa to mój prywatny tarnogórski przebój! Nie wiem jakim cudem nigdy wcześniej o niej nie słyszałam! Hałda to nic innego jak kopalniany śmietnik. Ta konkretna powstała z odpadów dolomitowych z resztkami rudy żelaza, stąd jej nietypowy kolor. Wzniesienie wyłania się z lasu, ma 17 m wysokości i powierzchnię niemal 7 hektarów. To świetne miejsce na spacer, szczególnie, że w pobliżu są też inne piękne plenery, m.in. rezerwat Segiet w Bytomiu.




Z hałdy rozpościera się widok na okolicę, jak zwykle w takich miejscach można się przekonać jak bardzo zielony jest Śląsk. My byliśmy tam chyba w najpiękniejszym czasie – kolorowe liście cudnie komponowały się z żółtą hałdą. Wrócimy tu nie tylko dla jesiennych widoków, myślę, że śnieżną zimą jest tam równie magicznie!
Park Repecki
Park Repecki znajduje się w południowo-zachodniej części Tarnowskich Gór, w jego dzielnicy Repty Śląskie. Powstał w XIX w. i jest obecnie jednym z piękniejszych miejsc do spacerów w okolicy. Osobiście uważam, że lasy i pełne starodrzewia parki najpiękniejsze są właśnie jesienią, dlatego jak jesteście w okolicy, zarezerwujcie sobie godzinkę czy dwie i po prostu wejdźcie w parkowe alejki. W Parku Repeckim jest o tyle łatwe, że właśnie w nim znajduje się opisana wyżej sztolnia (i niżej – Brama Gwarków). Na pewno więc w nim będziecie.
Pamiętajcie, im dalej od głównego wejścia do parku i sztolni, tym mniej ludzi. My większość naszego spaceru od Bramy Gwarków do Sztolni Czarnego Pstrąga byłyśmy w lesie totalnie same. Dopiero przy wejściu do sztolni zaczęli się pojawiać pierwsi turyści i spacerowicze. A przy wejściu do parku był tłum!




Portal wylotu Głębokiej Sztolni Fryderyk – Brama Gwarków
Ostatnim wpisanym na listę UNESCO obiektem, który widziałyśmy w Tarnowskich Górach jest odnowiony portal wylotu sztolni Fryderyk, zwany Bramą Gwarków. Znajduje się on na obrzeżach Parku Repeckiego, od strony Ptakowic. Tu wypływa woda ze sztolni. Miejsce jest malownicze, można do niego dojść spod Sztolni Czarnego Pstrąga. My dotarłyśmy tam od strony głównej drogi, wylotówki z Tarnowskich Gór, ale przyznaję – szłyśmy trochę „na azymut” przez pola. Łatwiej jest iść parkiem i zrobić sobie porządny spacer.




I tu postaram się wrócić – w wylatującej przez portal wodzie można morsować! Cały rok jej temperatura wynosi ok. 8 stopni. Mnie to kusi!
Muzeum Miejskie w Tarnowskich Górach
W planach miałyśmy jeszcze wizytę w Muzeum Miejskim w Tarnowskich Górach, które mieści się przy samym rynku. Niestety godziny jego otwarcia w niedzielę kolidowały nam ze spacerem po Parku Repeckim. A musicie wiedzieć, że szczególnie w cudną złotą polską jesień muzea u nas zawsze przegrywają z plenerem. Dlatego… pewnie jeszcze do Tarnowskich Gór wrócimy, a zdjęcia i wrażenia z muzeum zobaczycie u poznanych na tym wyjeździe Photo Travel.
Gdzie zjeść w Tarnowskich Górach?




Przy kopalni jest restauracja Szynk na Grubie, tam można posilić się po zwiedzaniu. W centrum Tarnowskich Gór jadłyśmy w położonej przy samym rynku restauracji Sedlaczek. Było pysznie! Skusiłyśmy się też na kawę i ją piłyśmy z widokiem na rynek w kawiarni Cafe Silesia. Wszystko w samym centrum miasta, tuż przy naszym hostelu.
Gdzie nocować w Tarnowskich Górach?
W Tarnowskich Górach spędziłyśmy weekend. Nocowałyśmy w hostelu Młotek i Perlik, w samym centrum miasteczka. W hostelu mieszczącym się w kamienicach z XVI i XVIII w. znajdziecie pokoje 2-, 3- i wieloosobowe, wygodną część wspólną i klimatyczny wystrój. Niegdyś w tych budynkach znajdowała się szkoła protestancka, a potem… wytwórnia mydła. I do tej ostatniej nawiązuje wystrój hostelu. Fajnie, że takie lokalne smaczki są wyciągane, dodają kolorytu każdemu miejscu.



* * *
Tarnowskie Góry zwiedzałam z Hanią na zaproszenie Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej, które prowadzi zarówno obiekty UNESCO, jak i hostel. Oby więcej takich pasjonatów w polskiej turystyce! Dziękujemy.
Ptasie murale w Krakowie – osiedle na Kozłówce
Uwielbiam zwiedzać miasta szukając murali. To jeden ze sposobów, by dzieci zaakceptowały długie spacery. Ptasie murale na osiedlu na Kozłówce zobaczyć chciałam od jakiegoś czasu, szczególnie, że w Krakowie jesteśmy kilka razy w roku. W końcu, by zobaczyć ornitologiczne malowidła zdobiące ściany kilkunastu bloków wróciliśmy się do Krakowa… z Wieliczki. Stamtąd mieliśmy tam 15 minut samochodem, z centrum Krakowa musielibyśmy jechać dużo dłużej.