Apartamenty Fulinowo – jak tu bajecznie! Takie było nasze pierwsze skojarzenie, kiedy po całonocnej jeździe samochodem o świcie podjechaliśmy pod wskazany adres w Kuźnicy. I faktycznie, malutkie domki, w których urządzono niezwykle klimatyczne pokoiki miały w sobie coś z bajki. Dbałość o detale, gustowne i przytulne wnętrza, bliskość plaży i to czego szukaliśmy w przypadku naszego bardzo spontanicznego wyjazdu – cisza i spokój. Pewnie w sezonie z tymi ostatnimi można się i tu pożegnać, dla nas Fulinowo jest idealne właśnie na leniwe krótkie pobyty tuż po lub tuż przed najazdem letnich bałtyckich turystów. Na pewno wrócimy tu jesienią, wydaje mi się, że wtedy jest tu najpiękniej.
Hania poleca
Portal Airbnb, dzięki któremu można wynająć pokój lub całe mieszkanie w zasadzie w każdym zakątku świata, działa już dobre kilka lat, jednak w Polsce robi prawdziwą furorę chyba od mniej więcej roku. Wcześniej nie mieliśmy okazji go przetestować, bo jakoś tak się składało, że zawsze spaliśmy u znajomych (tradycyjnie dziękujemy!) lub za grosze w hotelach niskobudżetowych (nadal twierdzę, że w przypadku weekendowych wypadów 2 mikro pokoje z prysznicem przy łóżku za 78 zł na naszą czwórkę są wystarczające, pewnie wiecie o jaką sieć chodzi).
W Barcelonie znajomych nie mieliśmy, dodatkowo jechaliśmy w 7 osób, trzeba więc było szukać jakiegoś miłego lokum. Oczywiście jak najbliżej topowych atrakcji miasta. I do tego jak najtaniej… Po krótkim przeglądzie ofert hosteli, hoteli i strony Airbnb szala zdecydowanie przechyliła się w stronę tego trzeciego. W efekcie korzystaliśmy z portalu dwa razy – w wynajmowanych dzięki niemu mieszkaniach spaliśmy i w Gironie (1 noc, a właściwie kilka godzin, gdybyśmy jechali bez dzieci pewnie ten nocleg byśmy sobie darowali), i w Barcelonie (6 nocy).
POLIN i spółka, czyli Warszawa da się lubić!
Warszawa była ostatnim punktem naszego tegorocznego urlopu. Loty do Modlina były sporo tańsze niż te do Katowic, więc tak przy okazji… Przecież każda powód do spotkania ze znajomymi jest dobry, prawda? Po raz kolejny przekonaliśmy się, że Warszawa naprawdę da się lubić, choć wysiadając w okolicach Centralnego zazwyczaj muszę to sobie 2-3 razy powtórzyć (ale halo, halo, przecież na co dzień przebywam w Katowicach, które wciąż zmagają się z – zupełnie nie zasłużonymi – niezbyt przychylnymi opiniami). Gdy idzie się „w miasto” jest już dużo lepiej. Tym razem spędziliśmy w Warszawie prawie dwa dni, ale ze względu na temperaturę (byliśmy w trakcie nieziemskich sierpniowych upałów, których na szczęście już nie pamiętamy) nie zwiedzaliśmy szczególnie dużo. Z naszych (moich) nieco rozdmuchanych planów zostały dwa punkty – POLIN, czyli Muzeum Historii Żydów Polskich i kawiarnia 8 stóp, a w niej spotkanie z w sumie dobrą znajomą z internetu.