Lwów był naszym wycieczkowym marzeniem od dawna, jednak zawsze „coś” skłaniało nas do przekładania wyjazdu. Najpierw nie mieliśmy paszportów, ale wyrobiliśmy je przed wyjazdem na Cypr. Potem nie było kiedy, bo zawsze na jakiś dłuższy weekend „wpadało” coś innego. We wrześniu Hania poszła do szkoły i wyrwać się było jeszcze trudniej. W końcu obawialiśmy się długiej kolejki na granicy i tłuczenia się marszrutkami z marudnymi dziećmi. Na szczęście jakiś czas temu, prawie jednocześnie, uruchomiono bezpośrednie połączenie kolejowe Przemyśl-Lwów i lotnicze z Wrocławia do Lwowa. Nasze obawy były już całkowicie nieuzasadnione 🙂
Lwów
Lwów na weekend! Tak, to idealna destynacja na 2-3 dniowy wypad, szczególnie, że w porównaniu z sytuacją sprzed kilku lat jest tam dużo łatwiej i szybciej się dostać (autostrada do samej granicy, bezpośredni pociąg czy samolot skróciły dystans, ze Śląska na miejscu byliśmy w zasadzie po 7 godzinach jazdy, 5 do Przemyśla i 2 do Lwowa). Jadąc do Lwowa mieliśmy o mieście wiele wyobrażeń – że polskie miasto, że zaniedbany, wielokulturowy, smaczny i piękny. Czy to prawda?
Podsumowania, podsumowania… Chyba od nich nie ucieknę. W sumie nie wiem kiedy ten rok (znowu) przeleciał, przecież zupełnie niedawno świętowaliśmy jego początek. Zleciał szybciej niż 2014, bo po roku ponad roku przerwy, wróciłam do pracy na etacie. Czasu było mało, zabieganie straszne, dzieci dopominające się stosownej dawki uwagi i… już mamy 2016, który zleci prawdopodobnie tak samo szybko.