Lwów był naszym wycieczkowym marzeniem od dawna, jednak zawsze „coś” skłaniało nas do przekładania wyjazdu. Najpierw nie mieliśmy paszportów, ale wyrobiliśmy je przed wyjazdem na Cypr. Potem nie było kiedy, bo zawsze na jakiś dłuższy weekend „wpadało” coś innego. We wrześniu Hania poszła do szkoły i wyrwać się było jeszcze trudniej. W końcu obawialiśmy się długiej kolejki na granicy i tłuczenia się marszrutkami z marudnymi dziećmi. Na szczęście jakiś czas temu, prawie jednocześnie, uruchomiono bezpośrednie połączenie kolejowe Przemyśl-Lwów i lotnicze z Wrocławia do Lwowa. Nasze obawy były już całkowicie nieuzasadnione 🙂
Dojazd do Lwowa
Do Lwowa można dostać się na kilka sposobów. Można oczywiście przyjechać samochodem (obowiązkowa zielona karta, raczej pewne stanie na granicy), autobusem (np. z Przemyśla) czy pociągiem, można granicę pokonać pieszo (przejście w Medyce, kolejki są niestety codziennością) i dalej jechać marszrutką, w końcu można przylecieć samolotem (z Wrocławia). My wybraliśmy najwygodniejszą z naszego punktu widzenia podróż pociągiem.
Do Przemyśla dojechaliśmy samochodem, który zostawiliśmy na podwórku znajomych i potem spacerkiem poszliśmy na PKP (przy okazji zobaczyliśmy centrum i przepiękny budynek dworca kolejowego). Podróż do Lwowa trwała nieco ponad 2 godziny, powrotna była trochę krótsza. Kontrola celna i paszportowa odbywała się w trakcie jazdy (w Medyce był krótki postój, ale bez konieczności wysiadania).
Ponieważ jechaliśmy w okresie świątecznym ukraiński pociąg był wypełniony po brzegi. Do Lwowa jechaliśmy pierwszą klasą (tydzień przed wyjazdem nie było już biletów 2 klasy, nie wiem czy chcąc kupić bilety w dniu wyjazdu w ogóle do pociągu byśmy wsiedli), powrót był już drugą klasą (różnica? nieco węższe siedzenia i brak gniazdka przy fotelu). Niestety biletów na pociąg nie można kupić przez internet, po raz kolejny błogosławiliśmy więc naszą przemyską znajomą. Za 4 osoby w obie strony zapłaciliśmy niecałe 190 zł.
Nocleg we Lwowie
We Lwowie chcieliśmy spędzić okres wielkanocny, dlatego tym razem więcej niż zwykle czasu poświęciliśmy na wybór noclegu. Tradycyjnie na początku przejrzeliśmy oferty na airbnb, ale nic szczególnie nie przykuło naszej uwagi. Potem doszliśmy do wniosku, że chcemy nocleg ze śniadaniem, żeby w świątecznym okresie nie zawracać sobie głowy posiłkami (a z dzieciakami na śniadanie do knajpy przed 10 byśmy się pewnie nie wybrali). Nie miałam też ochoty pakować do plecaka ręczników dla całej czwórki. W ten sposób „odpadły” nam hostele (albo nie umiem szukać, albo serio nie ma takich serwujących też posiłki) i wynajmowane przez prywatne osoby mieszkania polecane przez znajomych (te również z powodu np. braku wody w określonych godzinach). W końcu zdecydowaliśmy się na polecany przez dobrze znającą Lwów blogerkę, Natalię z Bieguna Wschodniego, Hotel Irena. Natalia tam nocowała, w dodatku z dzieckiem i była zadowolona, więc idąc za jej rekomendacją zrobiliśmy rezerwację.
Hotel okazał się faktycznie dobrym miejscem na regenerację sił po kilkugodzinnych wędrówkach po mieście. Wygodne łóżka, ciepły prysznic, aneks kuchenny w pokoju. Do tego wifi w pokoju bardzo ułatwiające funkcjonowanie normalnie pracującego w tym czasie Kamila. Hotel jest przyjazny polskim turystom – ma polskojęzyczną stronę internetową, z której dowiedzieliśmy się nawet co będzie serwowane na śniadanie (menu też jest po polsku), część obsługi zna język polski. Ceny są hotelowe, oczywiście wyższe niż popularnie wynajmowanych we Lwowie mieszkań czy hoteli, ale standard też jest zupełnie inny. Jedynym minusem jest odległość od rynku, by dojść do historycznego centrum trzeba się przespacerować (niecałe 3 km), ale nam nie sprawiało to jakiegoś specjalnego problemu. Do dworca kolejowego mieliśmy z kolei blisko, niecałe 15 minut drogi (z dziećmi).
Ceny we Lwowie
Lwów nie należy do drogich miast, Polacy mogą się w nim poczuć jak Brytyjczycy w Krakowie. Jednak jak się jedzie z dwójką dzieci i w planach ma niezłą wyżerkę to jednak trochę pieniędzy trzeba wziąć. W trakcie naszego pobytu na Ukrainie 10 hrywien kosztowało 1,80 zł. My wydawaliśmy jakieś 100 zł dziennie. Na 4 osoby, z obiadem w droższej lub tańszej restauracji, obowiązkowym wypasionym deserem w kawiarni/czekoladziarni, przekąską na kolację. Na samo zwiedzanie wydaliśmy bardzo mało, bo głównie chodziliśmy po mieście (wstępy płaciliśmy jedynie w Gaju Szewczenki – łącznie 80 hrywien, w Kaplicy Boimów – tylko ja, więc 30 hrywien, na wieży widokowej Ratusza – tylko za dorosłych, po 40 hrywien, robienie zdjęć w katedrze ormiańskiej – 5 hrywien).
Komunikacja publiczna we Lwowie to grosze – 4 hrywny za bilet na marszrutkę/tramwaj/trolejbus, za każdym razem liczono nam tylko za osoby dorosłe. Przejazdy zawsze opłacaliśmy u kierowcy. Jak widać, dzieci nie do końca wiedziały co o tych przepełnionych marszrutkach myśleć 😉
W restauracjach, kawiarniach i pubach, nawet w tych najbardziej znanych, ceny były niższe niż w Polsce, w sklepach spożywczych dużej różnicy w cenach nie widziałam, do innych nie wchodziłam.
* * *
Przeczytaj również tekst o atrakcjach Lwowa.
8 komentarzy
Super, że udało Wam się, koniec końców, wybrać do Lwowa! 🙂 Ja całe swoje życie jeżdżę do Kijowa, Lwów omijałam jakoś. Ale gdy 4 lata temu w końcu go zwiedziłam, a nie tylko minęłam przejazdem, to zakochałam się na dobre! Teraz jesteśmy tam kilka razy w roku 😀 I właśnie tak jak mówicie – jedzenieee! To, co tam serwują to prawdziwe pyszności. Np. taka knajpa Baczewskich – nasza ukochana w całej Europie – jesz po królewsku w całkiem niskich cenach (25 zł: zupa, 2. danie, deser, słynna nalewka) – miazga! Chociażby w celu odkrycia tych dziwacznych i smacznych knajp warto do Lwowa jechać! A co do hosteli we Lwowie – my ostatnio odkryliśmy wspaniały hostel – nowy, nowoczesny, czysty, są też tam oprócz wspólnych pokoi, pokoje prywatne z łazienką. Bardzo polecamy jak coś: Z-One Hostel 🙂
ooo, hostel sobie zapisuję! Do Baczewskich już nie dotarliśmy, choć restauracja była w planach, nie przejedlibyśmy kolejnego obiadu ;p
tak sobie w ogóle planuję na przyszły rok lot do Kijowa, potem kuszetką do Lwowa i powrót samolotem do Wrocławia
Przymierzam się do ponownego odwiedzenia Ukrainy. Planuje jednak dłuższą podróż pociągiem, bo az do Kijowa. Trochę dziwi mnie fakt, iż nie mogliście kupić biletów na pociąg u siebie w mieście, wydaje mi się, że jest to możliwe w całej Polsce. Za kilka dni będe miała okazję to sprawdzić.
to jest pociąg ukraiński, a nie polski, pewnie dlatego
Właśnie też słyszałam same superlatywy o lokalnej kuchni. Możesz polecić konkretne potrawy? Takie musty, których koniecznie trzeba spróbować będąc we Lwowie?
Kuchnia była boska! My objadaliśmy się pierogami (wareniki), zupą solanką, strudlem z jabłkami lub czereśniami i kawą na tysiąc sposobów. Więcej o atrakcjach i jedzeniu tu: http://podroze.twojklubrodzica.pl/2017/04/lwow-na-weekend-najwieksze-atrakcje.html
Nawet nie wiesz, jak bardzo zazdroszczę wam tej wycieczki. Mnie od lat marzy się zwiedzenie Lwowa, a za każdym razem mam tak mało czasu podczas pobytu w Polsce 🙂
Idealnie trafilas z tym wpisem, wschod wydaje sie przezywac prawdziwy renesans, zwlaszcza po polaczeniu z tanimi przewoznikami. Sama jeszcze we Lwowie nie bylam ale jest on na jednym z topowych miejsc listy miejsc do zobaczenia ! 🙂
Ps. Dzieki za podpowiedz z noclegami, przyda sie.