Co roku przed świętami w miastach organizuje się bożonarodzeniowe jarmarki. Od lat wśród tłumnie odwiedzanych jarmarków królują te wiedeńskie. Teraz już wiem dlaczego! W Wiedniu nie ma jednego jarmarku bożonarodzeniowego, jest ich kilkanaście. Odwiedzając jeden jarmark po drugim można „przy okazji” zwiedzić stolicę Austrii. Takie zimowe dwa w jednym.
jarmarki świąteczne
Masz wolny dzień? Jedź na adwentowy jarmark!
Jarmark adwentowy w Budapeszcie, Wiedniu czy Pradze? Kojarzycie te wszystkie oferowane przez biura podróży i na wszelakich gruponach jednodniowe wycieczki na jarmarki adwentowe organizowane w europejskich stolicach? Przyznaję, nigdy nie rozumiałam tego fenomenu. Aż sama zapakowałam się z rodziną w nocnego busa i… pojechałam na jarmark do Budapesztu. Oczywiście jarmark był „przy okazji”, od dawna marzył nam się wieczorny spacer po tym chyba najpiękniej oświetlonym europejskim mieście. Nawet nie byłam pewna, czy jarmark zaczyna się w „nasz”, czy w następny piątek. Jednak skoro już był to poszliśmy… I wróciliśmy następnego dnia, rezygnując z dalszego szwędania się po budapesztańskich atrakcjach. Po tym krótkim pobycie w Budapeszcie jestem przekonana, że za rok wyjazd powtórzymy, może nawet w wersji z podwójnym noclegiem w busie. Naprawdę, by poczuć świąteczną atmosferę warto wybrać się tylko na jarmark. Magia!
Barcelona na Boże Narodzenie? Długo zastanawiałam się, czy wyjazd do Barcelony pod koniec listopada aby na pewno jest dobrym pomysłem. Śledziłam prognozy pogody, bo jednak nie po to wybieraliśmy się do Hiszpanii, by brać ze sobą zimowe kurtki. Dlaczego więc kupiliśmy bilety na tak późną jesień? Ano żeby poczuć trochę świątecznej hiszpańskiej atmosfery. Dzieciaki były zachwycone (a zimowe kurtki zostały w domu, co było strzałem w dziesiątkę, mieliśmy cudowne 15-17 stopni i słońce).
Ulice Barcelony były pięknie przyozdobione świetlnymi ozdobami, w wielu miejscach były już poustawiane stajenki, ale – o dziwo – nie było wielu choinek. Za to zza prawie każdego rogu wychylały się… pieńki. Po pierwszym spacerze (jeszcze w Gironie) wygooglaliśmy o co z tym wszystkim chodzi i – nie powiem – trochę się zdziwiliśmy. Jak się okazało, do hiszpańskich dzieci w święta nie przychodzi Mikołaj, czy Dzieciątko, tylko Caga Tio, czy Tio de Nadal.