Barcelona na Boże Narodzenie? Długo zastanawiałam się, czy wyjazd do Barcelony pod koniec listopada aby na pewno jest dobrym pomysłem. Śledziłam prognozy pogody, bo jednak nie po to wybieraliśmy się do Hiszpanii, by brać ze sobą zimowe kurtki. Dlaczego więc kupiliśmy bilety na tak późną jesień? Ano żeby poczuć trochę świątecznej hiszpańskiej atmosfery. Dzieciaki były zachwycone (a zimowe kurtki zostały w domu, co było strzałem w dziesiątkę, mieliśmy cudowne 15-17 stopni i słońce).
Ulice Barcelony były pięknie przyozdobione świetlnymi ozdobami, w wielu miejscach były już poustawiane stajenki, ale – o dziwo – nie było wielu choinek. Za to zza prawie każdego rogu wychylały się… pieńki. Po pierwszym spacerze (jeszcze w Gironie) wygooglaliśmy o co z tym wszystkim chodzi i – nie powiem – trochę się zdziwiliśmy. Jak się okazało, do hiszpańskich dzieci w święta nie przychodzi Mikołaj, czy Dzieciątko, tylko Caga Tio, czy Tio de Nadal.
Pieńki zamiast Mikołaja
W domach pojawiają się ok. 8 grudnia, natomiast dużo wcześniej drewniane pieńki z namalowaną buzią i wielkimi oczami, ubrane w tradycyjną katalońską czerwoną czapkę są w sklepach, czy na jarmarkach. Legenda o pieńku jest dość dziwna. Mówi, że Caga Tio dostawał od dzieci resztki jedzenia, a w zamian, w święta, najedzony „załatwiał się” prezentami. W trakcie całego procesu karmienia pieniek jest okryty kocem, żeby nie było mu zimno (no i żeby prezenty się nie wysypały). W trakcie Wigilii cała rodzina spotyka się przy pieńku i ze śpiewem na ustach… uderza w niego kijami, tak długo, aż ten „wydali” wszystkie prezenty. Śpiewają, co następuje (jakoś mnie to nie przekonuje, więc prezentuję wam wersję delikatną, z robieniem kupy, a nie „sraniem”, inne tłumaczenia możecie sobie przeczytać w internetach):
Caga tió, tió de Nadal – Rób kupę tió, pieńku bożonarodzeniowy
No caguis arengades, que són salades – Ale nie wydalaj śledzi, które są słone
Caga torrons, que són més bons! – Wydalaj torrons, które są dużo lepsze
Hania i Hubert „zaliczyli” bicie pieńka przed katedrą La Seu w Barcelonie. W zamian dostali lizaka i… plaster szynki.
Jarmark Adwentowy w Barcelonie
Na placu przed tą świątynią od 29 listopada do Wigilii odbywa się także najsłynniejszy jarmark świąteczny – Fira de Santa Lucia. W świątecznych budkach nie ma takiej chińszczyzny jaka zdarza się na naszych jarmarkach. Są za to tysiące pieńków (w każdym rozmiarze), jemioła, gałązki, przepiękne stajenki (aż żałowałam, że nie miałam większych funduszy na zakupy) i figurki, a wśród nich ludziki… załatwiające swoje potrzeby fizjologiczne. Tak! Figurki z wypiętymi gołymi tyłkami. Takie tradycyjne, zwane el caganer. Są w Barcelonie od czasów baroku i wstawia się je do bożonarodzeniowych szopek (tak, obok Jezuska, pasterzy i królów…), by przynosiły szczęście. Oczywiście dziś caganeros nie są bezosobowymi figurkami, bardzo często przybierają postać polityków, aktorów, no i oczywiście wszechobecnego w Barcelonie Messiego (można je nawet kupić on line – zobaczcie).
Poza jarmarkiem w wielu uliczkach, na placach i instytucjach już teraz można oglądać stajenki i różnego scenki rodzajowe. No i calutkie centrum jest oświetlone. W zasadzie każda uliczka!
* * *
Wszystkie nasze wrażenia z pobytu w Hiszpanii znajdziecie tutaj.
8 komentarzy
Fajnie czasami poczuć klimat świąt w całkiem innym miejscu. Jarmark super;)
Tak, czekamy jeszcze na święta pod palmami, może kiedyś się uda 😉
No tak, co kraj to obyczaj, ale pieńki w Mikołajowych czapkach to mnie zaskoczyły! 😀
to czapki katalońskie 😉
😀 ale na Boże Narodzenie można je nazwać „mikołajowymi” albo „mikolońskie” 😉
Ale się uśmiałam z tymi pieńkami :Dgruba sprawa – jak to się mówi 😀 chociaż w sumie ciekawe jest, że bazują się na zupełnie innych przekonaniach mieszkając w sumie tak blisko od nas. p.s. Barcelona zawsze jest dobrym pomysłem!
Chryste, czego to ludzie nie wymyślą, czy raczej tradycje..?:) pieńki robiące kupę, ale nie śledzie? o co tu chodzi?:) chyba nasz Mikołaj jest bardziej higieniczny:)
Pierwszy raz słyszę o czymś takim jak pieńki – i bardzo mi się spodobały! 😀