Co roku przed świętami w miastach organizuje się bożonarodzeniowe jarmarki. Od lat wśród tłumnie odwiedzanych jarmarków królują te wiedeńskie. Teraz już wiem dlaczego! W Wiedniu nie ma jednego jarmarku bożonarodzeniowego, jest ich kilkanaście. Odwiedzając jeden jarmark po drugim można „przy okazji” zwiedzić stolicę Austrii. Takie zimowe dwa w jednym.
Boże Narodzenie
Śląskie szopki bożonarodzeniowe – które warto zobaczyć?
Co roku w okresie świątecznym przemierzamy setki (no może jednak dziesiątki) kilometrów w poszukiwaniu najładniejszych, najciekawszych stajenek. Stajenek, historia których towarzyszy obchodom świąt Bożego Narodzenia od średniowiecza. Początkowo jasełka (staropolskie „jasło” oznacza żłób) organizowano jedynie u franciszkanów (to św. Franciszek, założyciel zakonu “wymyślił” szopki), ale stopniowo pojawiały się one i w innych kościołach. Pod koniec XIII w. zakon ten, a z nim i „betlyjki” pojawiły się również u nas. Jest ich sporo, buduje się je przecież w każdym kościele. Większość jest taka sama, są też jednak perełki. I właśnie te śląskie szopki bożonarodzeniowe są obowiązkowym punktem naszych mikrowypraw. A że czasu jest niewiele, okres świąteczno-noworoczny jest dość aktywny, ile przecież można siedzieć przy suto zastawionym stole? Do których szopek wracamy? Które odwiedzamy co roku? O kilku już kiedyś pisałam, ale czas na jakieś zestawienie. Łatwiej będzie dodawać kolejne znalezione „perełki”.
Masz wolny dzień? Jedź na adwentowy jarmark!
Jarmark adwentowy w Budapeszcie, Wiedniu czy Pradze? Kojarzycie te wszystkie oferowane przez biura podróży i na wszelakich gruponach jednodniowe wycieczki na jarmarki adwentowe organizowane w europejskich stolicach? Przyznaję, nigdy nie rozumiałam tego fenomenu. Aż sama zapakowałam się z rodziną w nocnego busa i… pojechałam na jarmark do Budapesztu. Oczywiście jarmark był „przy okazji”, od dawna marzył nam się wieczorny spacer po tym chyba najpiękniej oświetlonym europejskim mieście. Nawet nie byłam pewna, czy jarmark zaczyna się w „nasz”, czy w następny piątek. Jednak skoro już był to poszliśmy… I wróciliśmy następnego dnia, rezygnując z dalszego szwędania się po budapesztańskich atrakcjach. Po tym krótkim pobycie w Budapeszcie jestem przekonana, że za rok wyjazd powtórzymy, może nawet w wersji z podwójnym noclegiem w busie. Naprawdę, by poczuć świąteczną atmosferę warto wybrać się tylko na jarmark. Magia!
Podczas gdy prawie cała Polska w święta Bożego Narodzenia zajada się pierogami i barszczykiem, na tradycyjnym śląskim stole próżno tych specjałów szukać. Co więc jada się na Śląsku? Kamil – dumny gorol z korzeniami spod Częstochowy (znaczy „nie Ślązak”, choć urodzony w Gliwicach) do dziś nie do końca potrafi zaakceptować moczki, makówek i zupy z rybich podrobów (a ona jest najpyszniejsza!!!). Śląska Wigilia to przede wszystkim tradycja, zestaw podawanych potraw od lat się nie zmienia. Myślę, że minie jeszcze sporo czasu, zanim do kanonu śląskich dań trafią pierogi, śledzie czy inne kutie. Co więc ląduje na wigilijnym stole u praktykujących śląskie zwyczaje rodzin?
Barcelona na Boże Narodzenie? Długo zastanawiałam się, czy wyjazd do Barcelony pod koniec listopada aby na pewno jest dobrym pomysłem. Śledziłam prognozy pogody, bo jednak nie po to wybieraliśmy się do Hiszpanii, by brać ze sobą zimowe kurtki. Dlaczego więc kupiliśmy bilety na tak późną jesień? Ano żeby poczuć trochę świątecznej hiszpańskiej atmosfery. Dzieciaki były zachwycone (a zimowe kurtki zostały w domu, co było strzałem w dziesiątkę, mieliśmy cudowne 15-17 stopni i słońce).
Ulice Barcelony były pięknie przyozdobione świetlnymi ozdobami, w wielu miejscach były już poustawiane stajenki, ale – o dziwo – nie było wielu choinek. Za to zza prawie każdego rogu wychylały się… pieńki. Po pierwszym spacerze (jeszcze w Gironie) wygooglaliśmy o co z tym wszystkim chodzi i – nie powiem – trochę się zdziwiliśmy. Jak się okazało, do hiszpańskich dzieci w święta nie przychodzi Mikołaj, czy Dzieciątko, tylko Caga Tio, czy Tio de Nadal.