Podczas gdy prawie cała Polska w święta Bożego Narodzenia zajada się pierogami i barszczykiem, na tradycyjnym śląskim stole próżno tych specjałów szukać. Co więc jada się na Śląsku? Kamil – dumny gorol z korzeniami spod Częstochowy (znaczy „nie Ślązak”, choć urodzony w Gliwicach) do dziś nie do końca potrafi zaakceptować moczki, makówek i zupy z rybich podrobów (a ona jest najpyszniejsza!!!). Śląska Wigilia to przede wszystkim tradycja, zestaw podawanych potraw od lat się nie zmienia. Myślę, że minie jeszcze sporo czasu, zanim do kanonu śląskich dań trafią pierogi, śledzie czy inne kutie. Co więc ląduje na wigilijnym stole u praktykujących śląskie zwyczaje rodzin?
Śląska Wigilia
U nas mamy co następuje:
- jak wszędzie – opłatek i życzenia;
- chleb z miodem, żeby w nadchodzącym roku wszystkim się powodziło (każdy uczestnik wigilijnej kolacji dostaje po malutkim kawałku kromki);
- zupa rybna z grzankami (wygląda jak rosół);
- żur z rybich podrobów z grzankami (może brzmi obrzydliwie, ale ja ją kocham), to jest smak prawdziwej Wigilii, choć zupa wygląda bardzo niepozornie, by nie powiedzieć, niezachęcająco (taka szara)
- kapusta z grzybami (niestety często zastępujemy pieczarkami, bo kupnych grzybów nie uznajemy, a swoich suszonych czasem brak);
- kapusta z grochem (nie lubię, ale zgodnie ze zwyczajem próbuję…);
- ziemniaki (znaczy kartofle…);
- karp smażony – standardowy, jak (chyba) wszędzie, choć nie jest na naszych polskich stołach od nie wiadomo kiedy, pojawił się dopiero w międzywojniu;
- moczka – deser, który albo się kocha, albo nienawidzi. Ja kocham, Kamil nie do końca. Przy swoim pierwszym z nią kontakcie uznał, że to sos i ku przerażeniu mojej babci usiłował polać nią kluski (kluski – śląskie, nie makaron…). Czym więc jest TO COŚ? W sumie to „mieszanka” dużej ilości bakalii, suszonych owoców, kompotu (truskawki lub agrest) i piernika. Całość trzeba wymieszać i zagotować. W zależności od domu, moczka ma bardziej lub mniej płynną konsystencję. To jest jednak współczesna wersja tego deseru. Kiedyś bazą był nie wywar z kompotu i piernika, a… z karpia i warzyw (coś mi się wydaje, że akurat tutaj dobrze, że pierwotna tradycja zanikła);
- makówki – pyszny deser z maku, bakalii, miodu i namoczonych w mleku sucharków lub (jak u nas) pokrojonych bułek. W, najlepiej szklanej, misie przekłada się warstwy masy makowo-bakaliowej (tylko nie tej ze sklepu, proszę) i bułki, aż micha się zapełni. Najlepsze są makówki dodatkowo polane ciepłym mlekiem. Niebo w gębie!
- kilka/kilkanaście rodzajów pierniczków i innych małych ciasteczek – pierwsze przygotowania do produkcji (tak! to produkcja prawie masowa, zwyczajem u mnie jest obdarowywanie bliskich i sąsiadów próbkami naszej piernikowej twórczości, pieczemy więc 7-8 różnych ciasteczek, po 2-3 porcje każdego) były już na początku listopada. Wtedy z Hanulą robiłyśmy ciasto na uwielbiane przez wszystkich pierniki Aganioki, które musi kilka tygodni leżakować. Do tego maślane ciasteczka, ule (w tym roku robimy pierwszy raz i już są przebojem) i inne cieszyńskie ciasteczka, w tym roku idziemy w wariacje orzechowe. Tuż przed świętami jest wielkie pakowanie i rundka po domach sąsiadów. Do tego babcia robi jeszcze najpyszniejszy piernik przekładany powidłami i polany czekoladą. Te pyszności „towarzyszą” nam do Nowego Roku.





Trochę tego jest, ale zapewniam was, że w trakcie wigilijnej kolacji PRÓBUJEMY WSZYSTKIEGO. Jak to możliwe? Jesteśmy naprawdę głodni, bo w Wigilię się pości. Na śniadanie (niestety) kawa, a potem postny obiad, np. kartofle i brateringi, czyli opiekane śledzie. Mniam! Na pierwszą gwiazdkę czekamy z pustymi żołądkami.
Tradycyjne smaki
Swego czasu bardzo popularną wigilijną potrawą była również zupa z siemienia konopi, tzw. siemieniotka, cieszę się jednak, ze u mnie w domu zaprzestano jej robienia, mimo tego, że rzekomo miała moc magiczną (spróbowałam raz w życiu, była okropna). U mojego taty w Wigilię była też… grochówka. W każdym razie na pewno nie w śląskich tradycjach nie było barszczu z uszkami, ryby po grecku czy śledzi, choć do wielu domów zwyczaj ten już się wkradł. Mieszanie kultur, nawet w skali mikro, jest przecież nieuniknione. W ramach tego procesu u nas pojawiły się śledzie w kilku odsłonach. Ale nie mają bardzo dużego wzięcia (największe u Kamila). Ja jako bardzo „słodka” osoba najbardziej oczywiście czekam na ostatnią część kolacji, czyli moczkę i makówki. W zasadzie „na nich” (no i zupie rybnej!) żyję aż do Sylwestra.
27 komentarzy
Pierogów nie ma?
nie ma, barszczu z uszkami też nie (mam jak jedziemy na Wigilię w Kamila strony)
Basia, nie wyobrażam sobie świąt bez zupy grzybowej i pierogów! 🙂
Wesołych Świąt! 🙂
Ja bez moczki i makówek 😉 Wesołych!
Z Twojej całej listy u mnie je się tylko karpia i dzieli opłatkiem 🙂
Bardzo chętnie bym spróbowała tych potraw – szczególnie ciekawa jestem makòwek, bo nie bardzo mogę sobie wyobrazić smak bułek w takim zestawieniu.
Tzn. oczywiście spróbować bym chciała, ale wciąż na stole musiałabym mieć śledzie, pierogi i barszcz z uszkami 🙂
Zupa z rybich podrobów. nawet nie chcę sobie wyobrażać 🙂 Dobrze, że nie jestem ze Śląska 🙂 Ale moczki z chęcią bym spróbowała 🙂
Wesołych!
bo niewiesz co jest dobre
zupełnie inne potrawy niż u mnie, mimo, że tez mieszkam na śląsku (opolskim). No, ale moja rodzina to mieszanka wschodu (Bieszczady) i zachodu (lubuskie).
Ja bardzo cenię osoby, które zachowują tradycje z ziem, z których pochodzą, nie wyobrażam sobie, że moi znajomi, którzy mieszkają na Śląsku, ale korzenie mają na wschodzie jedli makówki, a nie mieli np. kutii (obie potrawy ok, ale zastępowanie już nie).
Makiełki mamy też w Wielkopolsce, ale z kartoflami przesadzać :D. Moczkę właśnie kilka dni temu widziałam w tv i chyba by mi smakowała.
W mojej okolicy makiełki są na w Zagłębiu 😉 A na moczkę zapraszam – jak zwykle zamroziłam 2 małe słoiczki 😉
Dla gorolków zdziwionych brakiem pierogów – na Slasku nigdy nie robilo sie pierogow i nigdy nie jadlo.W zaden dzien roku.Ja pierogi pierwszy raz zjadlam majac moze z 12 lat.To potrawa ze wschodu.Nie musi byc tez na Slasku 12 dan.to szlachecki polski zwyczaj.i prezenty przynosi Dzieciątko.ns stole stawa sie zdjecie bliskich zmarlych.kladzie pieniazek pod talerz.i luski z karpia,ktore potem sie nosi w portfelu.
Też nie mamy żadnych pierogów; )makowki mmm..pychota.Moczka u nas jako deser,u męża coś a’la zupa(nie zbyt mi to smakuje w tej postaci).Ryba po grecku jednak się wkradła i sałatka jarzynowa zamiast ziemniakow
W każdym regionie inne potrawy. Ja nie jestem fanką wigilijnego menu. Nie przepadam za rybami, ani za kapustą z grzybami, ale lubię pierogi i oczywiście barszcz, więc głodna przy stole nie siedzę;)
to dobrze, że u was pierogi są 😉 Wesołych!
Basiu u mnie nie ma Wigilii bez siemieniotki, a w domu gotowana byla wielkim garze i jak juz zbliżało sie dno to zabijalismy się o ostatni talerz :)). Marta mój przejmuje tradycje bo tez uwielbia siemieniotke. Moczki natomiast nienawidzę.
to kiedy mam na siemieniotkę wpaść? żeby jeszcze była 😉 ja jadłam raz w życiu, wolę moczkę 😉
Ja też ze Śląska, u nas też długi czas gotowało się grochówkę, jakoś teraz wyparł ją barszcz z uszkami. Ale chyba wrócimy do rodzinnej tradycji 🙂 nie ma pierogów ani łazanek, za to jest duuużo moczki 😉
U mojego taty była grochówka i akurat się cieszę, że u mnie nie ma, bo nie lubię. Moczkę to ja jem nawet w lipcu, zawsze sobie kilka małych słoiczków mrożę 😉
Niezmiennie bawi mnie tekst 'nie wyobrażam sobie świąt bez pierogów” 😀 A ja sobie nie wyobrażam bez zupy rybnej i makówek 😀
No to gramy w jednej drużynie (choć moje dzieci już niekoniecznie ;p)
witam,Umnie na wigilie zupa grzybowa zkartoflami,siemieniotka,ktora jest pyszna,kapusta z grochem i grzybami,karp smazony,komot,a potem makowki mniam
Moja rodzina z Mazowsza (Milanówek pod Warszawą) a zupy grzybowej ani barszczu też się nie jadło nigdy. U nas króluje zupa rybna, która de facto jest zupą gotowaną na karpich łbach. Wygląda podobnie jak Wasza, szara i nijaka, ale jaka pyszna 🙂 Mak za to tylko w makowcu 😉
U mnie w domu była zupa z łbow karpia i był to taki rosół,ktory zabielalo sie śmietaną ,dodawało cytryny i podawało się ją z grzankami
U mnie w domu śledzie były.We Wilijo dodatkowo,gdy się było głodnym jadło się w ciagu dnia kartofle ze śledziem z takim sosem zabielanym mleczem.
A to też. Nie było śledzi na kolację wigilijną, u mnie teraz już są.