Pogoda była wspaniała (myślę, że turyści wypoczywający nad morzem pod koniec wakacji mogliby nam pozazdrościć). Dzięki super aurze aż tak bardzo nie odczuliśmy, że sezonu już się w Dąbkach nie pamięta (no dobra, ciemno było po 16). Na plaży byliśmy kilka razy dziennie, czuję się więc najodowana na cały rok. Niestety ze względu na Hubika, który rzadko daje się zachustować czy włożyć w nosidło, nie było wiele długich spacerów. Za to były piaskowe budowle, karmienie rybitw (jak się okazało nie były to mewy jak początkowo myśleliśmy), zbieranie muszelek (nie było ich zbyt dużo), spacery po lesie. Hubik, podobnie jak we wrześniu, próbował zjeść pół plaży. Z nowości – pełzał po piachu i… zaczął wstawać!
2 komentarze
Gratuluje wyjazdu! Wiem co to znaczy sama z dwójką więc tym bardziej gratuluje 🙂 Mama na medal! Zazdroszczę tego morza po sezonie.
Planujecie jechać z pociechami na jakieś zimowe wyprawy?
My w tym roku po raz pierwszy jedziemy z 7 latkiem na narty. Pod choinkę dostenie cały sprzet. Trochę było z tym zamieszania, ale panowie w adventure sports doradzili sprawdzonego rossignola. Mam nadzieję że młody złapie bakcyla 😀