Z czym kojarzy wam się Jarocin? Z festiwalem muzycznym? Z przystankiem na trasie do Poznania? W ostatni weekend gościliśmy tam na festiwalu Na walizkach. I od tego momentu Jarocin to niesamowicie pozytywni mieszkańcy i… kolorowe murale. Chodźcie na spacer po Jarocinie! Zobaczcie jakie Jarocin ma atrakcje. Co koniecznie trzeba zobaczyć?
wielkopolskie
Co zobaczyć w Poznaniu, gdy pomimo spędzenia tam 3 dni, na zwiedzanie ma się ledwie kilka godzin? Przed tym trudnym wyborem stanęliśmy niedawno z Antkiem. Wyszło mi, że w grę wchodzą tylko największe atrakcje w centrum. I choć Poznań znam dość dobrze, bo mieszkałam tam przez jeden rok akademicki (nie wierzę, że było to ponad 10 lat temu!), to taki 2-3 godzinny spacer był samą przyjemnością. Tym razem skupiłam się na chłonięciu miasta, nie wstępowałam do muzeów, nie oglądałam wnętrz kościołów. Gdybym to zrobiła, ze spaceru zrobiłaby się pełna atrakcji całodzienna wycieczka. To co zobaczyć? Ruszamy!
Tym razem wracamy do Poznania, o tym mieście pisałam już tu, tu, tu i jeszcze tutaj. Dziś będzie o kolejnej (po rogalowym muzeum) poznańskiej nowości. Gdy tam poszliśmy, muzeum działało kilka tygodni. Oj zdziwiłam się, zdziwiłam! I to NA PLUS! Bardzo mi się podobało, mimo, że czasem nie ogarniałam multimediów (no nie umiałam wysłać do siebie zdjęcia mailem… a tak pięknie wyglądałam w stroju średniowiecznej księżniczki ;p) albo nie słyszałam audioprzewodnika, bo Hania akurat coś mówiła (albo coś się zacinało). Tak naprawdę od tej bramy zaczęliśmy zwiedzanie Poznania. Brama była nie byle jaka.
Rogalowe Muzeum, czyli to co w Poznaniu najsmaczniejsze
Jak Poznań, to i św. Marcin. A jak św. Marcin to już wszystko jasne. Tym razem bohaterem wpisu jest Rogalowe Muzeum Poznania! To jednak z najnowszych atrakcji miasta, gdy ją odwiedziliśmy działała niecałe 3 miesiące. Muzeum to właściwie jedna sala, w której dzieci (dorośli też, szczególnie ci nie z Wielkopolski) mogą dowiedzieć się nie tylko jak robi się prawdziwe poznańskie rogale i skąd się one w Poznaniu wzięły. Do tego każdy wyjdzie ze znajomością kilku słów z poznańskiej gwary (co nieco ze śląską się udało pokojarzyć, ale że dziewczyna to MELA nie miałam pojęcia). No ale najważniejszy jest sam pokaz.
Poznań to miasto, z którym wiążą się moje bardzo miłe wspomnienia – mieszkałam tam rok, studiowałam to, co naprawdę chciałam, poznałam fajnych ludzi. Zawsze wracam tam z uśmiechem. Tak było też tym razem. Nie przeszkodziły nam nawet niezbyt pomyślne prognozy pogody – jak się okazało nie było aż tak źle i nawet nie korzystaliśmy z planu „B” czyli atrakcji do zobaczenia „pod dachem”.