Rezydencja Pod Ochorowiczówką to jeden z setek obiektów noclegowych w Wiśle. Nie znałabym go, gdyby nie zaproszenie. Do tej pory nie zdarzało nam się w Wiśle nocować (dobra, raz spałam jak byłam służbowo), przecież mamy je rzut beretem od domu. Czasem jednak trzeba wyjechać gdziekolwiek, byleby tylko naładować akumulatory. Dzięki temu z czystym sumieniem mogę wam polecić kolejne fajne miejsce. Do tego przyjazne rodzinom, bo prowadzone właśnie przez rodzinę, której część mieliśmy okazję poznać. Wiedzą na co zwracać uwagę.
W Rezydencji Pod Ochorowiczówką nasza – jakby nie było – spora rodzina zajmowała największy pokój z łazienką. Było łóżko małżeńskie, dostawka i – wstawione na nasze życzenie – łóżeczko turystyczne. Pokój był niewielki, ale urządzony tak, że nie obijaliśmy się o siebie. Na dzieciaki czekały kredki i kolorowanki, na mnie – co bardzo mnie ucieszyło – suszarka w łazience (moja nigdy nie mieści się w naszej małej zielonej walizeczce. Był też niewielki balkon, bardzo przydatny gdy dzieci już zasnęły.
W rezydencji podawane są śniadania, co dla nas było świetnym rozwiązaniem. Rano jedliśmy pyszności na miejscu, obiad był w restauracji, a kolację robiliśmy we własnym zakresie w aneksie kuchennym, który był tuż przy naszym pokoju (do dyspozycji były naczynia, czajnik, lodówka, kawa, herbata, jeden aneks na piętro pensjonatu).
Do dyspozycji gości jest też ogród z kącikiem zabaw dla dzieci (obok swój mały domek miał… żółw!) i miejscem dla rodziców. My niespecjalnie skorzystaliśmy, bo po pierwsze zdecydowaną większość dnia spędzaliśmy zwiedzając/chodząc po górach, a po drugie, pogoda nie sprzyjała zabawom zakatarzonych dzieci na podwórku. Po śniadaniu, gdy my jeszcze raczyliśmy się kawą, dzieciaki na podwórku się bawiły. Teraz je puściłam, ale rok temu musiałabym iść na dwór z nimi (ok, z Hubem, bo Hanka już od dawna jest dość rozsądną dziewczyną), bo teren pensjonatu nie jest w całości ogrodzony. I to była jedyna niedogodność, którą zauważyłam (a byłam bardzo uważna!).
Kiedy dostaliśmy zaproszenie do Rezydencji Pod Ochorowiczówką, zastanawiałam się czy do Wisły w ogóle jechać. Bo to przecież bardzo turystyczna miejscowość, bo tłumy, bo dużo komercyjnego jarmarku w samym centrum. Wyjazd był nam jednak bardzo potrzebny, postanowiliśmy więc zrobić sobie wycieczkę i w końcu pójść w góry. I jak już wiecie, nie żałujemy. Rezydencja Pod Ochorowiczówką stała się „naszym miejscem” w Wiśle. Liczę że jeszcze nieraz tam wrócimy.
* * *
Rezydencja Pod Ochorowiczówką, ul. Juliana Ochorowicza 4, Wisła, facebook, www.podochorowiczowka.pl