Ostatnie wakacje, z powodu sami wiecie czego, były najbardziej aktywnym czasem w moim życiu. Gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że miesięcznie będę z dziećmi wykręcała kilkaset kilometrów (!) po najbliższej okolicy – cóż – parsknęłabym śmiechem. A jednak… W czasach, gdy wszyscy zwrócili się w stronę natury i my prawie zamieszkaliśmy w okolicznych lasach. My i nasze rowery. Dziś przedstawiam wam nasze ulubione śląskie trasy rowerowe. Niektóre z nich przejechaliśmy wiele razy (i w wielu modyfikacjach). Nasze rodzinne trasy rowerowe może nie imponują długością, są za to najeżone atrakcjami. Są pełne miejsc, w których można odpocząć, coś zjeść lub zobaczyć. Jestem pewna, że znajdziecie wśród nich coś dla siebie. To najlepsze trasy rowerowe dla rodzin na Śląsku (na Jurze i w Beskidach w sumie też!). A raczej ich pierwsza partia, po tym sezonie na pewno dodamy kolejne. Plany już są!
Nasze rowerowe Śląskie
Rowerowe Śląskie wg naszej rodziny to nie odległości. Nasze trasy rowerowe to po prostu ciekawie spędzone i aktywne dni. Choć nie ukrywam, że coraz dłuższe wycieczki cieszą. Gdy zaczynaliśmy jeździć na rowerach z dziećmi naszym najczęstszym celem była Kotwica nad Zalewem Rybnickim, jakieś 5 km od domu. Teraz, mijając to miejsce, nawet nie myślimy o pierwszym odpoczynku! Już się cieszę na myśl ile wyjeździmy w tym roku. Pewnie do tych poniższych tras dodamy jeszcze co nieco w okolicy. Jak więc wygląda nasze rowerowe śląskie?
Leśne trasy rowerowe w Rudach
Gdy tylko kupiliśmy rowerowy bagażnik ruszyliśmy z nim do Rud. Jazda po tamtejszych lasach jest niesamowita. Rowerzystów w Lasach Rudzkich jest zawsze pełno, ale tras jest jeszcze więcej. Dzięki temu nawet w szczycie sezonu można znaleźć miejsca, w których jest się samemu. Podstawową trasą w lasach rudzkich jest Leśna Rowerowa Ścieżka Dydaktyczna. Ma dwie opcje – 16 i 23 km, ale w zasadzie każdym momencie trasę można skrócić/wydłużyć skręcając w jakąś leśną uliczkę. Po drodze można robić przystanki przy tablicach dydaktycznych i punktach obserwacyjnych. Można też oczywiście dodać kolejne kilometry leśnej trasy i jechać dalej, np. w stronę kaplicy Magdalenka czy Kotlarni. Możliwości w Lasach Rudzkich jest naprawdę multum. My tam byliśmy spokojnie kilkanaście razy i za każdym razem trasa wyglądała nieco inaczej.
W Rudach jeździć można nie tylko po lesie. Świetną opcją jest też rowerowanie w okolicy Klasztoru Cystersów i Stacji Kolei Wąskotorowej. Klasztor otacza ogromny park, w którym kryje się mnóstwo ciekawostek przyrodniczych (stawy, ogromne drzewa – pomniki przyrody, kwitnące rododendrony czy cudownie pachnący czosnek!). Spod klasztoru terenami leśnymi można też dotrzeć do Stacji Kolei Wąskotorowej (jedynie na końcu przejechać trzeba przez ruchliwą drogę, tam trzeba uważać!). A z niej jeszcze dalej. My oczywiście zawsze obieramy kierunek Rybnik.
Nasza najdłuższa trasa rowerowa po Rudach i okolicy do tej pory wyglądała mniej więcej tak: Rybnik centrum – Gzel – Pniowiec – Rudy Klasztor – lasy rudzkie (mała pętla) – Rudy Klasztor – Rudy Stacja Kolei Wąskotorowej – Rybnik Stodoły (tama) – Zalew Rybnicki – Rybnik centrum. To było coś!
Najbardziej rowerowe śląskie miasto – Rybnik
Po Rybniku, z oczywistych względów – jeździmy najwięcej. Mamy szczęście, bo mieszkamy w mieście, w którym jest naprawdę dużo rowerowych tras. Nie mam najmniejszych obaw, by jeździć nimi z dziećmi. Co więcej, rowerzystów w Rybniku jest naprawdę sporo i nawet jadąc drogami publicznymi czuję się z dziećmi dość bezpiecznie.
Najpopularniejsze trasy rowerowe w Rybniku? Z centrum Rybnika nad Zalew Rybnicki (na Kotwicę, kąpielisko Pniowiec, do zapory w Stodołach i dalej do Rud). Naszą rowerową trasę wokół Zalewu Rybnickiego znajdziecie tu.
Równie często jeździmy również do ośrodka w Rybniku-Kamieniu (kąpielisko i wodny plac zabaw dla dzieci w wakacje, mały tor rowerowy i miejsce spacerowe jak długo się da). Na trasie mamy też Zagrodę 3 Siostry, w której jesteśmy stałymi bywalcami (nie wiem czy ktoś był tam więcej razy niż my!).
Kolejna świetna trasa rowerowa wiedzie z centrum Rybnika do tężni (dzielnica Paruszowiec), a potem dalej obok toru rolkowego (no dobra… kawiarni Silesija…), przez lasy w Gotartowicach aż na Pojezierze Palowickie.
I na koniec wisienka na torcie – trasa z centrum Rybnika do kopalni Ignacy i tężni w Radlinie (tzw. pętla industrialna). To jest nasza najkrótsza i jednocześnie najtrudniejsza rybnicka trasa! Z domu jedziemy ledwie 7 km w jedną stronę, ale spore przewyższenia (z „górką śmierci” przed Ignacym na czele!) sprawiają, że wracam stamtąd zmęczona jak po całym dniu jeżdżenia. Początek trasy wiedzie drogą rowerową oddzieloną od ruchliwej ulicy, później jednak jedziemy cały czas drogami (niezbyt uczęszczanymi, ale jednak).
Więcej tras po Rybniku i okolicach możecie poznać dzięki bezpłatnemu przewodnikowi rowerowemu „Przyjazny przewodnik rowerowy. Rybnik i okolice”, który napisałam przy współpracy z MOSiR w Rybniku. Przewodnik rowerowy po rybnickich trasach rowerowych możecie za darmo pobrać tutaj.
Wielka wyprawa do Domku Shreka – Pojezierze Palowickie
Pojezierze Palowickie to malowniczy teren pełen stawów na pograniczu Żor i Palowic. Bardzo długo była to jedna z naszych ulubionych tras rowerowych (nadal jest w pierwszej trójce!). Trasy po Pojezierzu są bardzo popularne, ale nawet w letnie dni można znaleźć tam miejsca, w których jest się samemu. Okolica jest nie tylko malownicza, ale też pełna kultowych miejsc, z Chatką Shreka na czele. Zdjęcie przy nim ma chyba każdy śląski rowerzysta. Nie ukrywam, że i nas na początku to miejsce przyciągało (choć znaleźliśmy je chyba przy trzeciej wycieczce). Wg mnie Pojezierze Palowickie najpiękniej wygląda jesienią, naprawdę polecamy!
Nie trzeba ograniczać się do pedałowania tylko wśród stawów. Ciekawa trasa na Pojezierze prowadzi z centrum Rybnika przez jego dzielnice – Paruszowiec i Gotartowice, a potem przez Szczejkowice. To ok. 19 km w jedną stronę. Wrócić można pociągiem! To dodatkowa atrakcja dla dzieci.
Ciekawym miejscem w pobliżu jest też Park Piaskownia. My tam zazwyczaj czekamy aż Kamil spakuje rowery. Gdy przyjeżdżamy do Żor autem ruszamy właśnie z tamtejszego parkingu.
Multum atrakcji na krótkiej trasie – Goczałkowice Zdrój i Pszczyna
Goczałkowice Zdrój to nie tylko uzdrowisko, Ogrody Kapias i zapora na Jeziorze Goczałkowickim. To też świetna trasa rowerowa wokół tamtejszych stawów. W pogodne dni z widokiem na Beskidy. Naszą pierwszą trasę po Goczałkowicach opisałam tutaj.
By przedłużyć podstawową pętelkę wokół stawów (ma niecałe 10 km) warto pojechać dalej, na zaporę Jeziora Goczałkowickiego. Zapora to jednak nie wszystko. Z niej świetna asfaltowa ścieżka prowadzi aż do samej Pszczyny. Nie trzeba jednak jechać tam od razu. Po drodze można jeszcze odbić do Ogrodów Kapias (ostrzegam, bite dwie-trzy godziny przerwy!) czy na kąpielisko Łąka (tam to już zostaniecie do wieczora). W Pszczynie początkowo jedzie się asfaltem wzdłuż drogi, a potem wjeżdża do Zabytkowego Parku Pszczyńskiego, w którym świetnym miejscem na przystanek są Zagroda Żubrów czy Skansen Wsi Pszczyńskiej. No i oczywiście rynek oraz urokliwie położona Herbaciarnia z najpiękniejszym widokiem na wielką łąkę i pałac w Pszczynie. Jednak i to nie wszystko! Można jechać jeszcze dalej!
Bardzo fajną opcją jest przejechanie trasy Goczałkowice Zdrój – Zapora – Ogrody Kapias – Pszczyna – Promnice – Jezioro Paprocany. To jakieś 40 km w jedną stronę, więc wyprawa jest już dłuższa. Nam w zasadzie zajmuje cały długi letni dzień (nie wiem jak wy, ale my zawsze mamy miliony przystanków).
Nam zdarzyło się jechać do Goczałkowic pociągiem i później po trasie wsiąść do auta w Tychach przy jeziorze. Jeśli macie taką możliwość, bardzo polecamy. Jechaliśmy też z Paprocan do Pszczyny i z powrotem. To świetna opcja jeśli nie macie możliwości zostawienia auta w innym miejscu niż początek trasy. Jest też możliwość powrotu nieco zmodyfikowaną trasą (raz przez Kobiór, w drugą stronę przez Jankowice). Wtedy mamy już prawdziwa pętelkę, a nie pedałowanie tą samą trasą w dwie strony.
Dzięcięcy raj przy brzegu jeziora – Paprocany
Jezioro Paprocany w Tychach to jedno z najbardziej lubianych miejsc rekreacyjnych w śląskim. Ludzi zawsze jest tam mnóstwo, dlatego do tej pory unikaliśmy tamtejszej plaży i cudownie zagospodarowanego terenu wokół jeziora. Jednak rowerem można szybko obok tych tłumów przejechać i później już cieszyć się wodą (choć już nie kąpielami, bo kąpać można się tylko przy plaży), lasem i spokojem. Już po kilku kilometrach dojeżdża się do pierwszej atrakcji (poza wcześniejszą plażą, która jest w zasadzie na samym początku trasy), czyli Pałacyku Promnice.
To świetne miejsce na obiad i decyzję co dalej – można dalej jechać wzdłuż brzegu jeziora i wrócić do początku trasy. Można też ruszyć dalej.
Trasa wokół Jeziora Paprocany w Tychach jest krótka, dlatego warto ją przedłużyć i jechać dalej przez lasy kobiórskie do Pszczyny. Jeszcze dalej można dojechać do Goczałkowic. I to już jest super wyprawa na cały dzień! Trasę macie opisaną wyżej.
Z centrum miasta na łono natury – Racibórz i Łężczok
DO centrum Raciborza można pojechać samochodem lub pociągiem (raz jechaliśmy rowerami z Rybnika, ale powrót już nas przerósł). Startujemy z rynku (lub pobliskiego dworca PKP) i… od razu mamy przerwę. Przy zamku jest teren rekreacyjny – plaża, plac zabaw, ścianka wspinaczkowa. Po krótkim szaleństwie można ruszyć dalej i dojechać do Arboretum Bramy Morawskiej. Tam koniecznie trzeba pospacerować (część arboretum jest wyłączona z ruchu rowerowego), odwiedzić zwierzęta w mini zoo i zobaczyć unikatowe ogrody. Po przerwie można jechać jeszcze dalej – do Łężczoka.
Łężczok to rezerwat, w którym mieszka 51% gatunków polskiej populacji ptaków! Jadąc tam koniecznie zabierzcie z sobą lornetki. Pamiętajcie, że dla rowerzystów dostępna jest tylko część rezerwatu Łężczok. Ścieżka prowadząca do malowniczego pomostu, z którego obserwuje się ptactwo jest dostępna tylko dla spacerowiczów.
Naszą trasę z Raciborza, przez Arboretum Bramy Morawskiej do rezerwatu Łężczok dokładniej opisałam tutaj.
Jurajskie pagurki i zamki Szlaku Orlich Gniazd – Żarki
Jeśli rowerowe śląskie, to i Jura Krakowsko-Częstochowska. Marzyło mi się przejechanie z dziećmi całego rowerowego Szlaku Orlich Gniazd, ale po zaliczeniu mniej więcej 1/3 trasy (og Czestochowy do Bobolic) stwierdziłam, że to nie jest trasa dal dzieci. Zbyt dużo tam jazdy drogami. Co innego Żarki! Rozpoczynający się w Zarkach odcinek SOG jest świetnie przygotowany, nie za krótki, nie za długi. Za to pełen atrakcji.
Trasa z Żarek do zamków Mirów i Bobolice prowadzi rowerową asfaltową drogą wśród pól. Jak to na Jurze, dość dużo jest lekkich podjazdów, które naprawdę mogą zmęczyć. Już sama trasa do zamków jest bardzo fajna. Można ją przejechać w dwie strony, można też zrobić pętelkę.
Trasa jest częścią Rowerowego Szlaku Orlich Gniazd, całą polecam przejechać, ale bez dzieci. W tym artykule jest dokładnych opis całego rowerowego SOG.
My wybraliśmy drugą opcję i po krótkiej przerwie pod ruinami Mirowa ruszyliśmy dalej. Po dojechaniu do zamku Bobolice skręciliśmy za nim w las (ścieżka pomiędzy płotem zamkowym a sąsiednimi domami). Najpierw jechaliśmy lasem, później trochę wzdłuż asfaltu, aż dojechaliśmy do Pustelni w Czatachawej. Później na trasie były jeszcze ruiny strażnicy w Przewodziszowicach i Leśniów, z którego dojechaliśmy do naszego początkowego parkingu. Jurajska ok. 25-kilometrowa pętelka pełna małych wzniesień naprawdę dała nam w kość! Ale było pięknie.
Łatwa trasa z górskimi widokami – Węgierska Górka
Podobno widoki są przednie! Podobno, bo w trakcie naszego czerwcowego weekendu w w Węgierskiej Górce pogoda była raczej późno październikowa. Niemniej trasę polecam, bo pomimo niezachęcającej aury przejechaliśmy ok. 17 km z Węgierskiej Górki do Rajczy. Zanim jednak ruszyliśmy na trasę biegnącą wzdłuż rzeki Soły, przez Węgierską Górkę, Cisiec, Milówkę do Rajczy sporo czasu spędziliśmy na torze rowerowym Rysianka. Jest świetny! Duży (nadal rozbudowywany), dostosowany zarówno dla maluchów jak i starszych dzieci. Ciężko było dzieciaki stamtąd wyciągnąć, szczególnie, że w perspektywie miały kilkanaście kilometrów w bardzo niepewnej aurze.
Jednak jak już pojechaliśmy, okazało się, że nasza pierwsza trasa rowerowa w górach była zaskakująco… płaska. Co więcej, jechaliśmy przez doskonale znane nam miejscowości, przez które przejeżdżamy mknąć samochodem w Beskid Żywiecki. Wstyd się przyznać, ale w niektórych miejsca byliśmy pierwszy raz. Do tej pory były to tylko miejscowości na trasie, tym razem widzieliśmy je z zupełnie innej perspektywy! Tą trasę planuję w tym roku przejechać jeszcze raz, w lepszych warunkach pogodowo-widokowych. I oby z możliwością pojechania dalej, bo podobno po słowackiej stronie jedzie się równie dobrze.
Polsko-czeskie malownicze pogranicze – Chałupki
Trasa rowerowa wzdłuż meandrów Odry jest krótka, łatwa i przyjemna. Jej największą atrakcją jest wieża widokowa na malowniczo meandrującą na polsko-czeskiej granicy rzekę w Zabełkowie. Nasza trasa wiedzie od parkingu przy początku trasy rowerowo-spacerowej. Nią docieramy do Chałupek. I to może być koniec, dlatego tą trasę możecie wybrać nawet na pierwszą wyjazdową trasę rowerową w życiu.
W Chałupkach można odpocząć w parku przy pałacu (jest plac zabaw i kawiarnia). Można też przejechać przez graniczny most i pojechać na smażony ser i kofolę do Bohumina (polecamy Pod Zielonym Dębem). Warto pojechać i dalej, w stronę świetnego kąpieliska nad jeziorem Kaliszowo w Boguminie albo do Ostrawy.
Rowerem do… dinozaurów – Siemianowice Śląskie
Trasa w okolicach stawu Rzęsa i Szybu Prezydent w Siemianowicach Śląskich była jedną z naszych pierwszych prawdziwych rowerowych wypraw. Antek był jeszcze w przyczepce, ale Hubo już na rowerze. Oj działo się! Sama trasa jest bardzo przyjemna, bezpieczna (szczególnie jeśli zdecydujecie się rowerować tylko w okolicach stawu, wtedy nie będziecie jechać wzdłuż drogi). My tam przejechaliśmy ledwie kilka kilometrów, ale wtedy to było nasze maksimum. Ale i tak atrakcji na trasie było sporo. Od naszej wycieczki, o której przeczytacie tutaj minęły już 2 lata!
Na pewno wrócimy zrobić zdecydowanie dłuższą (i jeszcze ciekawszą!) trasę. Szczególnie, że w parku miejskim nastąpiło wiele zmian.
Trasa wokół jeziora to dopiero początek – Pławniowice
Trasa wokół Jeziora Pławniowickiego jest dość krótka. Jeśli macie siłę możecie na start pętelki dojechać np. z Gliwic. Albo! Do Pławniowic dopłynąć statkiem z gliwickiej Mariny i później na rowerach do Gliwic wrócić. Taki my mamy plan na ten rok. Opcją przedłużenia trasy jest też zamek w Toszku. Ta trasa też nam chodzi po głowie. Gdy byliśmy w Pławniowicach ostatnim razem nie czuliśmy się jeszcze na siłach, myślę, że w 2021 r. spokojnie dojedziemy. Trzymajcie kciuki!
Więcej o Pałwniowicach i Gliwicach czyli idealnej parze na jednodniową wycieczkę przeczytacie tutaj.
Rowerowe Śląskie – pociągiem na rower!
Jedną z większych trudności w znalezieniu ciekawych tras dla rodzin są odległości. Mali rowerzyści niekoniecznie będą podzielali entuzjazm rodziców w planowaniu kilkudziesięciokilometrowych wyjazdów. Wyjściem są tu na pewno trasy-pętelki, zaczynające się i kończące w tej samej lokalizacji. Naszym sposobem na rowerowe wycieczki są również podjazdy pociągiem. Zdarza nam się na początek trasy jechać pociągiem lub po skończonej wycieczce iść z rowerami na dworzec. Szczególnie chłopcy są zachwyceni! Warto również mieć możliwość wyjścia awaryjnego. Czasem, gdy jestem na rowerze sama z dziećmi, gdy już nie mamy siły… wysyłamy dane lokalizacyjne Kamilowi. Rozkładamy piknik i… czekamy na szofera 🙂
Rowerowe Śląskie – co jeszcze?
Co jeszcze mamy w planach na obecny rowerowy sezon? Tras rowerowych na Śląsku jest mnóstwo. Na pewno już kultowy Żelazny Szlak Rowerowy, który wszyscy już przejechali, a my nadal nie. Na liście tras do przejechania mamy też Leśną Rajzę, czyli szlak biegnący w okolicach Świerklańca i Kalet. W kolejce czekają też Wiślana Trasa Rowerowa (jechaliśmy latem, ale wtedy przegrała z kąpielami w Wiśle, taki urok podróży z dziećmi) i trasa z Będzina na Pogorie w Dąbrowie Górniczej. Kuszą mnie też trasy górskie z Kozią Górą na czele, ale… trochę się boję.
Jak widać w śląskim rowerowo nie da się nudzić. A ja liczę, że – skoro dzieci coraz starsze, a rowery (dzieci!) lepsze – nasze trasy będą też coraz dłuższe. A jakie są wasze ulubione trasy rowerowe na Śląsku i jego okolicach? Chętnie wpiszemy je na naszą listę.
Tymczasem! Antoni przejmuje rower po Hubercie. Trzymajcie kciuki, by nauka pedałowania szła sprawnie i bezwypadkowo.