Myśląc Jura Krakowsko-Częstochowska najczęściej widzimy zamki – Ogrodzieniec (klik), Olsztyn (klik), Mirów i Bobolice (klik), Złoty Potok (klik) czy Pieskową Skałę albo skałki, choćby słynny Okiennik czy skałki w Podlesicach. Te miejsca są już rozpoznawalne i oblegane przez turystów, zwłaszcza w weekendy. Tymczasem na Jurze nadal są miejscowości, w których turystów raczej nie ma, a z przygotowanej infrastruktury korzystają najczęściej (choć mam nadzieję, że się to zmieni) sami mieszkańcy. Będąc na weekendowym malinobraniu postanowiliśmy chwilę odetchnąć „na peryferiach” turystycznej Jury. Dziś zapraszam na spacer do Mstowa i słodki deser (a co, należy się, godzinę Huba na plecach nosiłam) do Folwarku Kamyk. Znacie te miejsca? Są rzut beretem od Częstochowy, wystarczy pół godziny drogi samochodem i… już!
Mstów
Mała miejscowość położona na północny-zachód od Częstochowy. Od zawsze znana z malowniczo położonego sporego ostańca zwanego Skałą Miłosną (trochę się zdziwiłam, gdy doczytałam skąd ta nazwa, może i wy doczytacie?), od niedawna również ze spływów kajakowych Wartą.
My mieliśmy szczęście. Przyjechaliśmy tylko na spacer przełomem Warty, trafili się nam i kajakarze. Teraz wiemy, że na pewno za rok przyjedziemy popływać z Hanią (Hubert jest takim dzikusem, że na razie nie wyobrażam sobie zapakowania go do kajaka, ale kto wie – może się chłopak uspokoi jak usłyszy nasze plany?). Nasz spacer zaczęliśmy pod Sanktuarium Wniebowzięcia NMP, potem poszliśmy w stronę Skały Miłosnej i dalej, wyznaczoną ścieżką aż do nowych terenów rekreacyjnych nad wodą.
Widok z punktu widokowego, po lewej Skała Miłosna, potem Warta i Sanktuarium (akurat wchodziła pielgrzymka).
Gdzieniegdzie można dojrzeć odciski amonitów. Tych śladów przeszłości jest na jurajskich wapieniach jest sporo (amonitki zostały nawet gadżetem Jury Krakowsko-Częstochowskiej – jak wam się poszczęści to w sklepie kupicie amonitki-ciastka).
Jak się później okazało, w stawie nie można się kąpać… szkoda, że informacja o tym jest tylko z jednej strony (oczywiście nie z tej, z której przyszliśmy, na szczęście lokalni sklepikarze byli czujni i może dzięki temu Hubo szybko z wody wyszedł). Można za to łowić ryby. W każdym razie okolica jest całkiem przyjemna, a my spędziliśmy miłe rodzinne 2 godziny.
Folwark Kamyk
Tam jeździmy, bo jesteśmy (przynajmniej ja i dzieciaki) łasuchami. To przede wszystkim kawiarnia z jednymi z najlepszych lodów w okolicy. Ale właściciel stara się też rozwijać fajną inicjatywę, jaką jest owy Folwark. Przyznaję, że długo jego pomysłach nie wiedziałam, bo nie wychodziłam z cukierni. A wystarczy przejść trochę dalej, by znaleźć się na wsi sprzed lat. Zwierzątka (dla dzieci najważniejsze), ogródek warzywny, małe bajorko, plac zabaw, kilka drewnianych domków i scena. Nie trzeba dużo, by zorganizować mieszkańcom wolny czas. Przede wszystkim w weekendy na terenie folwarku odbywają się lokalne imprezy (z dożynkami i obchodami dnia strażaka na czele). Wtedy też w punktach gastronomicznych można nabyć tradycyjnie wypiekany chleb, wędzone ryby, czy inne smakołyki. To miejsce z pewnością ma potencjał, szczególnie że leży blisko popularnych tras rowerowych. Będziemy je obserwować!
2 komentarze
Macie rację, Jura jest piękna nie tylko od tej najbardziej znanej strony, wiele ruin zamków i szlaków w tej okolicy jest równie pięknych i nie „rozdeptanych” przez turystów, warto je odkrywać 🙂
O tak, dlatego naprawdę warto tam się wybrać 😉