Gliwice i Pławniowice to świetny pomysł na uwielbiane przez nas wycieczki po najbliższej okolicy. Zawsze słyszę biadolenie, że w okolicy nie ma ciekawych miejsc, a to kompletna bzdura. I nie piszę tu tylko o miejscach w pobliżu Rybnika. Naprawdę jestem przekonana, że w promieniu 50 km od każdego miejsca w Polsce naprawdę COŚ ciekawego można znaleźć. Dziś mam propozycję dla tych, którzy znajdą wolne kilka godzin w pobliżu Gliwic. Zapraszam na wycieczkę do Pławniowic, w których zobaczyć można robiący piorunujące wrażenie pałac rodziny … i do samych Gliwic, w których atrakcji jest co niemiara. My tym razem wybraliśmy dwie – chyba najbardziej znaną, czyli Palmiarnię i coś nowego -Restaurację PKP. Dzień był pełen wrażań, czego i wam życzę.
Zacznijmy jednak od początku. Do Pławniowic można oczywiście pojechać samochodem, można też rowerem i taki wariant też wam polecam (obiecuję go wprowadzić w życie jak w końcu dorobimy się rowerów). Pałac jest położony w środku pięknego parku, który nawet gdy wiosna nie była jeszcze tak piękna jak teraz (byliśmy tam w wielkanocny poniedziałek) robił wrażenie. Dzieci mogły się w nim wyszaleć, my odpocząć na ławeczce w (koniecznie!) słonecznym i ustronnym miejscu, ja w końcu – zrobić dzieciakom trochę zdjęć do rodzinnego albumu, który w pierwszych miesiącach tego roku był wyraźnie zaniedbywany (no, poza czasem na Cyprze).
Pałac w Pławniowicach
Historia obecnego pałacu sięga drugiej połowy XIX w. Pałac wybudował hrabia Franciszek II Ballestrem, który chciał w nim urządzić rodzinną posiadłość swojego rodu, który na Śląsk przybył aż z Włoch. Faktycznie, budowla okazała się godna szlacheckiego rodu i do dziś prezentuje się godnie.






Obecnie, po historycznych zawirowaniach, pałac jest własnością archidiecezji gliwickiej. W wyznaczonych dniach można go zwiedzać z przewodnikiem (cały czas zerknąć można jedynie do odnowionej kaplicy). Park jest otwarty codziennie, wstęp jest jednak płatny (3 i 1,5 zł). Warto pamiętać, że same Pławniowice leżą w pobliżu jeziora, latem do wycieczki można więc dołączyć leniwe plażowanie. W marcu było oczywiście za zimno, więc my pojechaliśmy się wygrzać gdzie indziej – do Palmiarni Miejskiej w Gliwicach.
Park Chopina w Gliwicach
Zanim do niej weszliśmy, szok! Park Chopina był cały był w krokusach! Cudnie to wyglądało i choć trochę spełniło moje coroczne marzenia o podjechaniu do Doliny Chochołowskiej, które zawsze spalą na panewce, gdy sobie pomyślę ile jeszcze osób ma ten sam plan. Na razie więc taka namiastka mi wystarczy (za rok pojedziemy do Parku Śląskiego, który podobno był równie pięknie ukwiecony).




Palmiarnia w Gliwicach
W Palmiarni byliśmy już nieraz, ale tym razem dzieciakom najbardziej się podobało. Nie, nie dlatego, że ptaki, nie, że rybki, czy wielkie palmy. Tym razem dzieciaki były zachwycone, bo przy wejściu dostały do wypełnienia kartę z zadaniami. Taka mała rzecz, a cieszy. Pierwszy raz przeczytaliśmy większość informacji przy roślinach, pierwszy raz tak dużo czasu poświęciliśmy na podglądanie mrówek czy szukanie konkretnego kwiatu. Zabawa na całego, nawet Hubert bardzo się wkręcił. Tak więc gratuluję pomysłu jakiemuś bezimiennemu pracownikowi Palmiarni, jednocześnie mając nadzieję, że za jakiś czas konkursowe pytania będą zmienione i znowu będziemy mieli frajdę.







Restauracja PKP w Gliwicach
Palmiarnia nie była jednak końcem naszej wycieczki. Wszyscy bardzo czekaliśmy na jej ostatnią atrakcję, czyli obiad w restauracji (obiad, bo miał być przed palmiarnią, ale – jak się okazało – knajpa była pełna i nie weszliśmy). I to nie byle jakiej, tylko w bardzo dobrze przygotowanej na przyjęcie dzieciaków – Restauracji PKP, czyli Pyszne Kurcze Pyszne. Właściciel miał genialny pomysł! W lokalu zainstalowano tory, po których jeżdżą pociągi i tramwaje (na pewno jeden, gliwicki). Wokół odtworzono przystanki, kolejowe dworce i inne elementy miejskiej infrastruktury. Dla dzieci nie to było jednak najważniejsze. Największą atrakcją były nie same pociągi, ale to, że wagoniki dowoziły do stolików zamówione picie. Nie będę pisać ile tego dnia wypiliśmy wody i soków. Każdy oczywiście zamawiany osobno…





PS. Późny obiad też nam smakował.
Pławniowice i okolice w przewodniku Rowerowe Śląskie
W naszym przewodniku „Rowerowe Śląskie” również nie mogło zabraknąć Pławniowic i okolic! Trasa Pławniowice – Ujazd jest jedną z 27 wycieczek opisanych w książce. Jeśli masz w planach rowerowe wycieczki z dziećmi po województwie śląskim, to dla ciebie lektura obowiązkowa! W naszym sklepie znajdziesz książkę drukowaną i ebook „Rowerowe Śląskie”.

Informacje praktyczne:
Pałac w Pławniowicach, ul. Gliwicka 46, Pławniowice, www.palac.plawniowice.pl
Palmiarnia Miejska, ul. Aleksandra Fredry 6 (budynek jest w Parku Chopina), Gliwice, www.mzuk.gliwice.pl/palmiarnia
Restauracja PKP, ul. Jasnogórska 14a, Gliwice.
12 komentarzy
Nie trzeba do Chochołowskiej jechać, żeby oglądać połacie krokusów <3
Wygooglałam sobie wspomniany Park Śląski i powiem, że zrobiony z iście berlińskim rozmachem! W jeden dzień się tego nie ogarnie! 😀
oj nie trzeba 😉 a Park Śląski naprawdę jest super sprawą
I o to chodzi! Odkrywanie najbliższych okolic może okazać się niesamowitym doświadczeniem, bo nagle okazuje się, że nie tak daleko od domu mamy tyle perełek. Ja w ten sposób zaczęłam moje rodzinne Świętokrzyskie. Choć mieszkam teraz na stałe na Mazowszu, to tym bardziej doceniam pagórkowate okolice Kielc. A w tych stronach jest tyle wspaniałych, mało znanych miejsc 🙂
Świętokrzyskie jeszcze przed nami, jedną majówkę tam spędziliśmy, ale to zdecydowanie za mało. Śląskie ma jednak jedną przewagę – u nas wszystko jest bliżej 😉
Pałac super, a Gliwic chyba nie doceniłam:) Coraz częściej mam ochotę poznać tę część polski:)
Jak to mówią, w każdym mieście można znaleźć coś fajnego, trzeba tylko chcieć. A w Gliwicach akurat jakoś bardzo nie trzeba się trudzić 😉
fajne te krokusy 😉 generalnie Śląskie (poza Jurą Krakowsko-Częstochowską) jest raczej mało znaną mi destynacją
polecam więc, szczególnie, że z Krakowa masz naprawdę blisko
I pomyśleć, że mieszkam w pobliżu tak pięknego pałacu i nic o tym nie wiem 😉
To już wiesz! Udanej wycieczki 😉
Często tak jest, że najmniej zna się – paradoksalnie – własną okolicę. Fantastyczna wycieczka, a jak obiad smakował to już pełen sukces 🙂
PS. Fajne te Wasze dzieci 🙂
a dziękujemy, udały się 😉