Do Wrocławia jeździć lubimy. Mamy tam znajomych, a od niedawna i jednego przedstawiciela rodziny. Do tego samo miasto jest piękne i pełne atrakcji. Z roku na rok pojawiają się następne, więc… mamy kolejne powody do przyjazdu. Tym razem odwiedziliśmy zoo i Afrykarium. Wybieraliśmy się tam długo, a ostatecznym impulsem do wyjazdu okazały się… krasnale. Gdy zobaczyłam filmik promujący Wrocławski Festiwal Krasnoludków (dzięki Kuba!), stwierdziłam, że to może jest powód, by do stolicy Dolnego Śląska w końcu pojechać. I nie pomyliłam się! Zresztą, zobaczcie sami:
Zanim jednak poszliśmy na Festiwal wybraliśmy się – tradycyjnie – na rynek w poszukiwaniu bajkowych figurek. Jest ich we Wrocławiu już 249 i z każdym miesiącem pojawiają się nowe. My tym razem znaleźliśmy ich kilkanaście. Dzieciaki miały nieziemską radochę. Przebywający we Wrocławiu turyści chyba też – widziałam jak co niektórzy ukradkiem robili zdjęcia biegającej od jednej do drugiej figurki „bandzie czworga”.
EDIT: W drugiej połowie 2020 r. we Wrocławiu było około 360 krasnali. Trzy lata później – 900! Ciekawe czy ktoś znajdzie je wszystkie?
Skąd właściwie wzięły się we Wrocławiu krasnale? Kilka teorii na ten temat znajdziesz tutaj. Hani na razie te opowieści nie interesowały. Ważniejsze było zaznaczanie na mapie „odnalezionych” już skrzatów (szkoda, że mieliśmy mapkę z 2012 r., kilku „naszych” krasnali nie było).
A jeśli chodzi o sam Festiwal Krasnoludków – był świetny! Niestety – czego my nie lubimy – były też tłumy (ale to przecież też świadczy o tym, że organizatorzy się spisali). W wielu zorganizowanych dla dzieciaków konkurencjach nie wzięliśmy udziału. Za to zobaczyliśmy plenerowe przedstawienie w wykonaniu Gili Gili. Za rok chyba też się pojawimy (ale zdecydowanie wcześniej, z samego rana).