Krasiczyn to dla mnie jeden z najpiękniejszych polskich zamków. Prawdziwa perełka Podkarpacia i strasznie mi żal, że mamy do niego tak daleko. Pomimo tego rodzinnie zawitaliśmy tam już drugi raz. I było jeszcze lepiej niż te kilka lat temu, pogoda idealna, a i sam zamek wypiękniał. Pojawił się też plac zabaw dla dzieci, zadowoleni byli więc naprawdę wszyscy.
Historia zamku w Krasiczynie sięga końca XVI w., kiedy to kasztelan Kracicki postanowił wybudować sobie warowną siedzibę. Kolejni właściciele jego dzieło rozbudowywali, dzięki czemu powstał ogromny renesansowo-manierystyczny kompleks z charakterystycznymi 4 wieżami – Szlachecką, Papieską, Boską i Królewską.
Dziś odbudowany po wielu historycznych zawieruchach z roku na rok bardziej cieszy oko. Z zewnątrz wszystko jest już przepiękne, gorzej z wnętrzami, które były całkowicie zdewastowane w trakcie II wojny światowej. Gdy zwiedza się zamek z przewodnikiem i słyszy opowieści o tym co wyprawiało się w okolicy serce się kraje…
Zamkowy kompleks otoczony jest parkiem (wstęp płatny), w którym można świetnie odpocząć w trakcie przerwy w drodze na Ukrainę czy w Bieszczady. W samym zamku można również smacznie zjeść, a nawet przenocować. Dzieciaki poza bieganiem w poszukiwaniu armat i zabawą w chowanego mają do dyspozycji zamkowy plac zabaw, tuż przy wejściu do zamku, po prawej stronie (my musieliśmy uważać, by go nie zauważyły na początku naszego spaceru, gdyby tak się stało, nici z okrążenia zamku i odpoczynku w parku).