Pogoda nie do końca taka jaką lubimy – za zimno na całodniowe wycieczki w plenerze, na góry za szarawo, na sanki dawno już za ciepło. Niby wiosna się zbliża, gdzieniegdzie zakwitły już bazie i przebiły się pierwiosnki, ale jednak to jeszcze nie to. Tak więc, żeby nie siedzieć w domu, proponujemy wycieczkę do Wrocławia. Nie, nie na rynek, tropem krasnali jak ostatnio (pamiętacie? klik). Tym razem polecamy chyba jedną z najpopularniejszych ostatnimi czasy atrakcji stolicy Dolnego Śląska – ogród zoologiczny, a w zasadzie jego nową część, czyli Afrykarium. Byliśmy tam dawno temu, ale na pewno jeszcze kiedyś wrócimy, bo dzieciaki były zachwycone (a do tego całkiem niedawno w zoo otworzono kolejny pawilon, pokazujący zmiany klimatyczne, zobaczcie tutaj).
Wrocławskie zoo, za sprawą legendarnych, choć obecnie nieco zapomnianych i chyba niedocenionych, Gucwińskich, znają chyba wszyscy. Za „ich” czasów wrocławski ogród był chyba najsłynniejszy w Polsce, dziś chyba jest tak samo, tym razem za sprawą otwartego z pompą w październiku 2014 r. Afrykarium. To m. in. z powodu pawilonu zwierząt afrykańskich są tam tłumy (dobrze, że pomyślano i umożliwiono zakup biletów w automatach, miło, że Polacy nadal się ich chyba obawiają i dzięki temu my kolejkę ominęliśmy). W ciągu 9 miesięcy miejsce odwiedziło milion osób!
Afrykarium we Wrocławiu
Nasza przygoda z wrocławskim zoo zaczęła się właśnie od nowego budynku. W Afrykarium zaprezentowano faunę i florę Afryki. Jest tam 19 akwariów, a w nich ryby i inne wodne stworzenia. Absolutnym przebojem u naszych dzieciaków okazały się pingwiny przylądkowe, tzw. tońce. Zdecydowanie zdeklasowały reklamowany wszędzie tunel, którym przechodzi się przez środek ogromnego basenu, w którym pływają m. in. płaszczki i rekiny. Do nich wracaliśmy kilkukrotnie, również po przejściu prawie całego „starego” zoo.





Mnie z kolei bardzo podobał się ogród (w sumie cała roślinność jest tam chyba po to, żeby pokazać środowisko krokodyli, ale co tam).
Afrykarium to nie wszystko
Afrykarium to jednak nie wszystko, choć obecnie dla większości odwiedzających jest pewnie powodem do przyjazdu (szczególnie ponownego). Wrocławskie zoo to naprawdę fajnie zaaranżowany, choć niestety zdecydowanie za mały jeśli patrzeć na możliwości, obszar. Całe można spokojnie przejść z dziećmi, w międzyczasie tu i ówdzie odpoczywając. My najwięcej czasu spędziliśmy przy małpach (prawie płacząc w pawilonie z gorylami, w strasznych są warunkach trzymane, mnie się serce kraja), słoniach i – tradycyjnie – w motylarni.
Uwaga! Zoo może też być początkiem przygody z wrocławskimi krasnalami! Możecie tam znaleźć jednego z przedstawicieli kransnalej braci, a potem – tak jak my – szukać dalej (klik).
* * *
Informacje praktyczne
Ogród Zoologiczny we Wrocławiu, ul. Wróblewskiego 1-5, Wrocław, www.zoo.wroclaw.pl.
Bilety – 40/30/120 zł (normalny/ulgowy/rodzinny), warto doczytać o obowiązujących promocjach w poszczególne dni tygodnia. Afrykarium jest czynne w godzinach otwarcia zoo, bilet jest wspólny.
2 komentarze
Afrykarium jest bardzo fajne, ale jest z nim jeden problem – ciągły tłok 🙂
To prawda. Nawet przyjazd w tygodniu rano nie gwarantuje kameralnego zwiedzania.