Strona domowa Europa Ferie w Istebnej, narty to dopiero początek

Ferie w Istebnej, narty to dopiero początek

przez Basia||Podróże Hani

Ferie w Istebnej to nasz pierwszy rodzinny wyjazd w gorącym sezonie narciarskim. I też ostatni, ale o tym za chwilę… Dzieci szusowały, a niejeżdżący rodzice podziwiali ich wyczyny i próbowali ogarnąć Antoniego. Nie powiem, duma jest! Hubo miał indywidualne lekcje z instruktorem, Hania chodziła do narciarskiej szkółki przy stoku Zagroń. Na stoku byli do 13.30 (Hubo po nartach biegł na dupoloty na stok Złoty Groń albo na pontony przy Zagroniu). Popołudniu w planach był powrót do śnieżnych zabaw, zimowy spacer czy kulig. Taki scenariusz był najbardziej optymistyczny, w końcu ferie w Istebnej miały być naprawdę zimowe. Właśnie, miały być… Ale nie były. Czy pomimo to były udane? Jakiego trzeba mieć pecha żeby trafić akurat na tydzień roztopów i ogólnie beznadziejnej pogody (już pierwsza lekcja nart w deszczu nie zapowiadała super tygodnia). I choć po pierwszym dniu chcieliśmy wracać do domu, to dziś już wiemy, że nawet jeśli aura nie do końca dopisze, warto przyjechać. Z naszych „letnich” wpisów o Trójwsi Beskidzkiej wiecie, że jest tam co robić. W czasie ferii staraliśmy się zobaczyć jeszcze inne miejsca, choć łatwo nie było (starszaki padały po intensywnym wysiłku na stoku, Antek miał bunt chustowy, wózkowy i… ogólny).

Ferie w Istebnej – narty

Na początek jednak narty. To właśnie zapał dzieci spowodował, że w Istebnej, którą mamy blisko domu i możemy tam jeździć na kilka godzin, byliśmy calutki tydzień. Myśląc o nartach w Istebnej braliśmy pod uwagę dwa tamtejsze stoki – Zagroń i Złoty Groń. Oba świetnie przygotowane, również „pod dzieci” zaczynające swoją przygodę z nartami, oba blisko naszego miejsca noclegowego. Ostatecznie wygrała nasza wygoda – Zagroń mieliśmy 200 m od pokoju, nie było więc potrzeby podjeżdżania pod stok samochodem (przy okazji – parkingi pod oboma stokami są darmowe, miła odmiana po ubiegłorocznych feriach w Korbielowie). Gdybyśmy mieli wybierać drugi raz, wybralibyśmy jednak Złoty Groń. Po czasie wiem, że w przypadku dobrych warunków oba stoki są świetnie przygotowane. Gdy jednak pogoda nie jest łaskawa lepiej zainwestować w ski passy na Złotym Groniu. Faktycznie, gdy Hania szusowała prawie na gołej ziemi, na Złotym Groniu warunki były jeszcze w miarę ok (oczywiście podsumowuję to moim laickim okiem…).

Narty na stoku Zagroń, Istebna
Narty na stoku Zagroń, Istebna

Ferie w Istebnej – sanki

Jako „nienartowi” zawsze zwracaliśmy uwagę na miejsca, w których spokojnie można z dzieciakami pojeździć na sankach. Okazuje się, ze w górach wcale nie jest o nie tak łatwo! Przecież wszędzie szusują narciarze. Przy stoku strach z dzieckiem wyjść, a jeździć gdzieś pomiędzy stokiem a parkingiem też nie ma sensu. Na szczęście znaleźliśmy kilka dogodnych miejsc w Istebnej i okolicy (przeczytacie o nich tutaj). Oczywiście przy wspomnianych wyżej stokach też można z nienartowymi dziećmi spędzić czas. Znowu jednak stawiałabym na Złoty Groń, tam miejsce na sanki jest naśnieżane, przy Zagroniu jeździ się na naturalnym puchu (jeśli jest…). Minusem Zagronia jest też dla mnie to, że zjeżdża się wprost na parking. Natomiast zdecydowanym atutem tego miejsca jest osobny tor z pontonami, taki snowtubing był możliwy nawet przy naszej pogodzie (tylko drenuje portfel, jeden zjazd kosztuje 2,5 zł, karnet na 11 zjazdów 20 zł). Podobne pontony są też na Przełęczy Kubalonka (zjazdy sankami są też tam uskuteczniane, górka jest oświetlona).

Stok Złoty Groń w Istebnej na sanki
Stok Złoty Groń w Istebnej na sanki

Ferie w Istebnej – gdy nie ma śniegu

Po naszych tygodniowych feriach bez śniegu możemy się z tego tematu doktoryzować. Ogólnie uważam, że okolice Beskidzkiej Trójwsi znamy naprawdę dobrze, zawsze jednak są miejsca, do których można pojechać bo:

a) otworzyło się coś nowego,
b) są tak fajne, że zawsze do nich jeździmy,
c) wcześniej z jakiegoś dziwnego powodu w nich nie byliśmy.
W trakcie naszych feryjnych popołudni postawiliśmy na b) i c).

Ochodzita

Stałym punktem naszych wizyt w Trójwsi jest Ochodzita. Jakoś tak się składa, że nigdy nie wspięliśmy się na ten niewymagający kondycji i długich tras szczyt (dlatego też idealny dla dzieci) w prawdziwie zimowej aurze. Tym razem też się nie udało. Złapaliśmy za to piękny jesienno-zimowy (zależy od kadru zdjęcia) zachód słońca i dlatego nasz krótki górski spacer jest jednym z piękniejszych momentów całego wyjazdu. I pomyśleć, że kilka dni później na Ochodzitej było kilkadziesiąt centymetrów śniegu…

Zachód słońca na Ochodzitej, Koniaków
Zachód słońca na Ochodzitej, Koniaków
Zachód słońca na Ochodzitej, Koniaków
Zachód słońca na Ochodzitej, Koniaków
Zachód słońca na Ochodzitej, Koniaków

Centrum Pasterskie

Po raz tysięczny wróciliśmy też do Centrum Pasterskiego w Koniakowie. Poza kupnem serów (pamiętajcie, że zimą nie kupi się oscypków, bo to sery sezonowe) i nakarmieniem owiec mieliśmy nadzieję na jakieś warsztaty, ale niestety w zimie nie są organizowane. Czyli znowu pojawimy się latem.

Centrum Pasterskie, Koniaków
Centrum Pasterskie, Koniaków

Izba Pamięci Jerzego Kukuczki

Po raz pierwszy zabraliśmy dzieciaki do Izby Pamięci Jerzego Kukuczki. Nie wiem dlaczego nie byliśmy tam wcześniej. W okresie, gdy cała Polska była podzielona dyskusją o tragicznym w skutkach zimowym wejściu na Nanga Parbat i my nie uniknęliśmy tematu. Zabranie dzieci do tego miejsca było naturalne, szczególnie, że mogliśmy tam porozmawiać z Panią Cecylią, żoną chyba najsłynniejszego polskiego himalaisty, która z pasją opowiada o wyprawach męża. W niewielkim pomieszczeniu zgromadzono sporo sprzętu, który pozostał po wspinaczu (jak proste były to narzędzia…), pamiątki i zdjęcia, zarówno te z wypraw, jak i przepiękne (chyba współczesne) panoramy zdobytych przez Kukuczkę szczytów. Największą wartość mają jednak opowieści Pani Cecylii, która nie tylko tłumaczy odwiedzającym jak jej mąż organizował wyprawy, ale z cierpliwością odpowiada też na wszystkie, nawet najdziwniejsze pytania (sprawdziliśmy, w końcu był z nami Hubert). To miejsce, do którego na pewno jeszcze nie raz wrócimy.

Izba Pamięci Jerzego Kukuczki, Istebna
Izba Pamięci Jerzego Kukuczki, Istebna
Izba Pamięci Jerzego Kukuczki, Istebna

* * *

Czy mimo wszystko nasze ferie w Istebnej były udane? Tak. Dzieciaki mimo niepogody złapały narciarskiego bakcyla, wróciły zadowolone. My umęczeni, ale czego się nie robi dla dzieci, prawda? W przyszłym roku zamiast rezerwować pobyt kilka miesięcy wcześniej (jednak jesteśmy uwiązani terminami ferii zimowych Hani) będziemy czekać na pogodę i jeździć do Istebnej choćby na jeden dzień. Mamy na tyle blisko, że nie będzie z tym problemu.

Mogą Ci się również spodobać...

2 komentarze

Beata 18 lutego 2018 - 14:36

Fantastyczne zdjęcia. Koniecznie muszę z moimi maluchami tam pojechać w następne ferie zimowe.

Odpowiedz
Basia||Podróże Hani 18 lutego 2018 - 16:01

Dziękuję. Na wakacje też jak znalazł 😉

Odpowiedz

Zostaw komentarz