Zimę od jakiegoś czasu mamy dość kapryśną, na pojawiający się śnieg trzeba więc reagować błyskawicznie. Miejsc do szusowania jest pełno,w górskich miejscowościach narciarze mogą przebierać w propozycjach, nawet w niektórych miastach zorganizowano stoki żeby choć godzinkę po pracy móc pojeździć. A co robić, gdy nie w ogóle nie jeździcie na nartach albo jeszcze nie jeździcie z dzieciakami? Gdzie na sanki z dzieckiem? Gdzie na uwielbiane przez najmłodszych „dupoloty”? Takie, w którym sankowiczów nie rozjadą narciarze. Zawsze myślałam, że gdzie się pojawimy z sankami, tam będziemy bez problemu jeździć. O jak się myliłam! Dlatego mam nadzieję, że nasza (na razie) krótka lista miejsc przyjaznych sankowiczom się wam przyda. Na razie województwo śląskie. Liczę jednak, że z waszą pomocą do tej listy będziemy dopisywać kolejne miejsca, też z innych regionów.
Zimowy plac zabaw, Wisła
To nasze zeszłoroczne odkrycie. Zimowy plac zabaw to świetnie przygotowane „pod dzieci” miejsce przy hotelu Stok w Wiśle. Tuż obok jest wyciąg, wyobrażam więc sobie sytuację, że cała rodzina może mieć tam sportowe aktywności – starsi narty, młodsi sanki na placu zabaw. Jest tam pontonowa karuzela, na której można odpocząć po szalonych zjazdach na sankach/ślizgach/dupolotach. Zjazd jest dość długi. Świetnym rozwiązaniem jest ruchomy wjazd na górkę, małe nóżki się mniej męczą (albo -rodzice nie muszą dzieci wnosić). Nie trzeba mieć swojego sprzętu,przy taśmie są sanki i ślizgi. Ideałem by było, gdyby poza Panem ochroniarzem sprawdzającym bilety był tam jakiś animator/osoba pilnująca żeby dzieciaki się nie pozabijały (bo wyjść nie powinny, czuwa wspomniany ochroniarz). Ja moich samych bym tam jednak nie zostawiła (z drugiej strony sama świetnie się bawiłam zjeżdżając z nimi, więc mogę się „poświęcać”).
Koszt w sezonie 2017/2018 – 12 zł/osoba, nieograniczony czas przebywania (my tradycyjnie musieliśmy dzieci wynosić siłą).
Równica, Ustroń
W sumie na Równicę, a dokładnie polanę pod karczmą Dwór Skibówki, trafiliśmy przypadkiem. Jechaliśmy do Wisły, ale już przed Ustroniem widać było korek… Więc skręciliśmy gdziekolwiek i padło na Równicę. To był świetny wybór! Śniegu było sporo, rodzin niezbyt dużo (w samej karczmie już tłum, ale większość jednak przyjechała na obiad, a nie na sanki), kilka już wyjeżdżonych „tras”. Dzieciaki się wybawiły i to jest najważniejsze.
Koszt: bezpłatnie, parking również. My „w pakiecie” mieliśmy obiad w Dworze Skibówki, Zbójnickiej Chaice albo – nieco niżej – Kolibie pod Czarcim Kopytem.
Szyndzielnia i Klimczok, Bielsko-Biała
Wjazd na Szyndzielnię i przejście na pobliski Klimczok jest chyba jedną z pierwszych górskich wycieczek z dzieciakami. Z powodzeniem tą trasę można powtórzyć zimą. Wtedy jest nawet ciekawiej, oczywiście pod warunkiem, że zima jest prawdziwą zimą, a nie błotnistą podróbką zimy. Na tej samej zasadzie polecamy Dębowiec.
Koszty: zjeżdżanie bezpłatne, chyba że chcecie skorzystać z kolejki.
Śląski Ogród Botaniczny, Mikołów
W Śląskim Ogrodzie Botanicznym od lat bywamy latem. Tam jest jeden z naszych ulubionych placów zabaw, tam odbywają się świetne święta ekologiczne, w trakcie których bawimy się w gry terenowe. Jest tam też górka, z której regularnie latem się… staczamy 😉 Zimą to idealne miejsce na zjazdy, dla mieszkańców Mikołowa, Katowic, Łazisk i okolic nawet po pracy. Gdy jest śnieg, dużo nie trzeba wielkich gór, wystarczą chęci.
Koszt: wejście do ŚOB jest bezpłatne.
Gosław Sport Center, Wodzisław Śląski
Gosław Sport Center to nasze antidotum na brak śniegu w mieście i brak czasu na podjechanie w góry. Oświetlony i sztucznie naśnieżany stoczek i dla narciarzy, i dla saneczkowiczów. Cały sprzęt można wypożyczyć na miejscu. Zdarzało nam się podjechać choć na chwilę po pracy. W każdym mieście powinno być takie ratujące rodziców spragnionych zimy dzieci miejsce.
Koszt: 10 zł/2 godziny, sanki 5 zł (cena z lutego 2018 r.)
Stok Złoty Groń, Istebna
Do dyspozycji dzieciaków jest spora górka, część stoku Złoty Groń w Istebnej. Co ważne – miejsce jest dośnieżane jak cały stok i oświetlone. Jest też dość szeroko co ułatwia zjazdy, bo jest mniej kolizji. Jest tam na tyle fajnie, że i dorośli korzystają. Tuż przy górce jest też maleńki bezpłatny orczyk, na którym można sprawdzić czy dzieciaki umieją na nartach utrzymać równowagę i samodzielnie wjeżdżać. Kilkaset metrów dalej (w zasadzie, patrząc od strony Istebnej, bliżej) jest stok Zagroń. Tam, z boku stoku narciarskiego też jest górka dla dzieci. Nie jest jednak dośnieżana, sprawdza się więc tylko w przypadku prawdziwie śnieżnej pogody (w trakcie naszego tygodniowego pobytu w górach było tam błoto). No i obok jest uwielbiany przez dzieciaki snowtubing.
Koszt: bezpłatnie (również parking przy stokach jest darmowy). Snowtubing – karnet na 11 zjazdów 20 zł, pojedynczy zjazd – 2,5 zł.
Przełęcz Kubalonka, Istebna
Znowu Istebna, przecież wiecie, że Trójwieś to nasze miejsce w Beskidach, nawet jeśli przyjmuje nas deszczem jak w te ferie. Górka na Przełęczy Kubalonka jest niewielka, ale sprawia mnóstwo frajdy jak i każda inna w okolicy. Jest oświetlona, można więc zjeżdżać do wieczora (a potem iść na coś pysznego do Karczmy Kubalonka albo ciut dalej, do Zameczku Prezydenckiego na herbatę). My nie trafiliśmy tam na dobre warunki, ale zdjęcie możemy wam pokazać dzięki uprzejmości drużyny z Ruszaj z nami.
Koszt: bezpłatnie, parking też. Obok stoku jest też snowtubing.
Biały Krzyż, Szczyrk
Miejsce zupełnie inne niż wyżej opisywane. Stok jest tuż przy drodze (no dobra, podobnie jak ten przy Kubalonce), jest dużo bardziej stromy, dość wąski i długi. Wszystko to sprawia, że lepiej nie jeździć tam z maluchami. Mnie się zjeżdżało świetnie – szybko i z emocjami. Dzieciakom oczywiście też – do czasu gdy Hubo złamał tam nogę, bo wpadł jeden ze słupków oddzielających część dla sanek od tej dla narciarzy. Na Białym Krzyżu przy dobrej pogodzie są też niesamowite widoki, choćby dla nich warto pojawić się w okolicy. Mimo wszystko polecam – dla starszych dzieci, najlepiej poza weekendami, bo tłok tam jest ogromny (no i ciężko z parkingiem).
Koszt: bezpłatnie.
[AKTUALIZACJA – STYCZEŃ 2020]
Zima 2019/2020 nas nie rozpieszcza, w grupie z wyższymi zasięgami miejsc ze śniegiem jest naprawdę słabo. Dlatego ruszyliśmy w śląskie i znaleźliśmy nowe świetne miejsca na saneczkowo-ślizgowe szaleństwo. Starszaki nam w międzyczasie podrosły, tym razem proponujemy wam połączenie chodzenia po górach i śnieżnego szaleństwa. Zjazd ze szczytu jest nie tylko szybki, ale też super przyjemny!
Przełęcz Karkoszczonka
Przełęcz Karkoszczonka i Chata Wuja Toma chodziły za nami od zeszłego roku. Prosta, krótka trasa z Brennej, w sam raz na pierwsze letnie czy zimowe wyprawy. Do tego rzut beretem od Rybnika. Skoro więc wstąpiliśmy po 9 i jednak w góry jechaliśmy chcieliśmy, w końcu się przyłączyliśmy Trasa jest krótka, a po drodze można kilka razy zboczyć i od razu zjeżdżać z małych górek. Warto jednak wybrać do samej chaty, bo przy niej jest mały saneczkowy raj.
Koszt: bezpłatnie.
Skrzyczne, Szczyrk
Chyba dość nieoczywiste miejsce, ale u nas okazało się hitem. Byliśmy w Szczyrku na początku stycznia. Na dole śniegu było jak na lekarstwo, za to na szczycie Skrzycznego było go naprawdę sporo. Co prawda plan był zupełnie inny, ale … Mieliśmy wjechać na Skrzyczne i iść na Malinowską Skałę. Jednak tego dnia strasznie w ciele, więc zostaliśmy przy schronisku na sankach. I to był hit! Tuż za schroniskiem jest przygotowany mały stok do nauki jazdy, młodzi narciarze (było ich z 3) trenowali przy malutkim orczyku z jednej strony, az drugiej szalały dzieciaki na sankach i ślizgach. Zjazd jest całkiem długi i bezpieczny. A to miejsce jest takie oczywiste, nie ma tłoku (czego nie można wybrać o tym samym schronisku, w którym jest jak w ulu).
Koszt: zabawa bezpłatna, wjazd kolejką w jedną stronie: Szczyrk-Jaworzyna i Jaworzyna-Skrzyczne – 10, 12 lub 15 zł, w dwie strony Szczyrk-Skrzyczne-Szczyrk – 30, 40 lub 50 zł. Dzieci do lat 6 używane, 20% kosztów dla posiadaczy Karty Dużej Rodziny. Uwaga! Kolejka czynna jest TYLKO do 15.30 (ostatni zjazd ze Skrzycznego).
Czantoria, Ustroń
Czantoria jest jedną z pierwszych górek odwiedzanych przez rodziny z dziećmi. Oczywiście wszystko dzięki kolejce, która sprawia, że można urządzić dzieciom naprawdę przyzwoity górki spacer bez męczącego wchodzenia pod szczyt. Dla mnie najlepszą opcją (żeby nie wykończyć dzieci) jest wjazd kolejką, pójście na Wielką Czantorię (pamiętajcie, że to już Republika Czeska!) i powrót (a raczej zjazd) na dół. Oczywiście jeśli na całym szlaku jest śnieg (gdy my byliśmy pod koniec grudnia 2019 r. na szlaku było błoto, a na szczycie cudna zima). Latem spacer spod kolejki na Wielką Czantorię trwa jakieś pół godziny. Zimą liczcie dwie! Trzeba dołożyć czas na śnieżne wojny, zjazdy z podejścia i ponowne wdrapywanie się na nie, przerwę na herbatkę i rozgrzanie rąk. Do celu dotrzecie wykończeni, ale tak pozytywnie, bo ośnieżone drzewa i widoki dużo wynagradzają.
Koszt: bezpłatnie, chyba, że wjazd (16 i 18 zł) lub wjazd i zjazd kolejką (20 i 25 zł), jest zniżka dla posiadaczy KDR.
Szyndzielnia, Bielsko-Biała
Szyndzielnia jest równie popularna jak Ustroń z racji kolejki, która ułatwia dostanie się na całkiem sporą wysokość. My ze względu na to, że dzieci były wymęczone dwoma dniami na innych górkach, wjechaliśmy kolejką. Potem na saneczkach na górkę (100 m?) I tam już istny szał. Co prawda śmigaliśmy na dupolotach z całą armią innych ludzi, jednak górka jest na tyle spora, że nawet nam ten tłum nie przeszkadzał. Oczywiście można też iść nieco dalej, w stronę Klimczoka. Tam ludzi jest pewnie zdecydowanie mniej (a widoki lepsze!).
Poza Szyndzielnią w Bielsku warto też zobaczyć warunki na Dębowcu i Koziej Górze, ale w przypadku słabej zimy Szyndzielnia zawsze wygrywa dzięki swojej wysokości.
Koszt: bezpłatnie, chyba, że wjazd (15 i 20 zł) lub wjazd i zjazd kolejką (28 i 20 zł), dzieci do 4 lat bezpłatnie.
[AKTUALIZACJA – LUTY 2021]
Ochodzita, Koniaków
Ochodzita to jeden z pierwszych szczytów zdobytych przez Hanię. Miała jakieś 4 miesiące i została wniesiona w chuście. Ale spokojnie mogliśmy ją też tam wwieźć w wózku. To naprawdę łatwa i krótka trasa, dlatego szczyt ten można też śmiało polecać na pierwsze wyprawy na sanki. Artykuł o tej niezwykłej górze jest jednym z pierwszych na blogu, zobaczcie! Ostatniego stycznia 2021 r. pogoda była przecudna, a my wybieraliśmy się do Jaworzynki na kulig. Przy okazji mieliśmy tyko rzucić okiem na widoki jakie oferuje Ochodzita i jechać dalej. Zaparkowaliśmy jak zawsze przy Karczmie Ochodzita i ruszyliśmy w górę. Od samego początku spacery były cudowne, dzieci się wybawiły, my pooglądaliśmy widoki (było widać Tatry i Babią Górę!) i prawie odwołaliśmy kulig! Tak więc bardzo polecamy na sanki kolejne miejsce w Trójwsi.
Koszt: bezpłatnie. Kiedyś parking przy karczmie był darmowy, teraz właściciele karczmy pobierają opłatę 10 zł od samochodu. BARDZO DOBRZE! Może to choć trochę ułatwi im start po tych wszystkich obostrzeniach, które teraz niszczą turystykę i gastronomię.
Góra Biakło, Olsztyn k. Częstochowy
Na sanki na Jurę Krakowsko-Częstochowską? Okazuje się, że można, choć sami wybierając się do Olsztyna się tego nie spodziewaliśmy. W każdym razie bardzo wam polecamy górę Biakło, niewielkie urokliwe wzniesienie niedaleko jurajskiego Olsztyna. Jak napada śniegu to są wam warunki idealne na sanki, szczególnie z maluszkami. Wzniesienia są łagodne, odległość od parkingu niewielka, a między skałkami można zrobić zimowy spacer (i dojść nawet do ruin zamku w Olsztynie jeśli maluchy będą miały siłę). Więcej o okolicy w tym wpisie.
Koszt: bezpłatnie.
Dolina Hołcyny, Brenna
Dolina Hołcyny w Brennej to pomysł na górską, niezbyt wyczerpującą (dość strome podejście jest dopiero na samym końcu trasy) wycieczkę. Nie ma tam górek, z których można zjeżdżać, ale jest szeroka droga, na której bez problemów można mijać się na sankach. Z maluchami to idealna trasa. Możecie ją też odnaleźć w internecie pod nazwą Bajkowy Szlak Utopca. Nasza trasa rozpoczyna się w Brennej Hołcynie (choć sam bajkowy szlak prowadzi już z centrum), przy rozwidleniu szlaku niebieskiego (prowadzi na Halę Jaworową i Kotarz) i czerwonego. My idziemy czerwonym szlakiem, wzdłuż rzeki. Całe 4 km trasy dzieci jechały na sankach. Przejście zajęło nam ok. 1,5 godziny. Na końcu trasy jest Chata Grabowa, w której można smacznie zjeść i odpocząć przed zimowym zjazdem w dół. Trasa nie jest stroma, ale są miejsca, w których można fajnie na sankach zjechać (tylko sanki dają radę, na jabłuszkach się nie da).
* * *
Gdzie wy jeździcie na sanki z dzieckiem? Pamiętajcie, że śląskie to nie tylko góry, czekam na wszystkie wasze miejscówki, zrobię listę 🙂