Kiedy kilka lat temu byłam na Kazimierzu pierwszy raz, pamiętam, że „życie” dzielnicy toczyło się przy odtworzonych żydowskich sklepikach. Teraz było tam najmniej osób.
„Kładka” zaprowadziła nas wprost na coraz modniejsze, jednak jeszcze nieodkryte Podgórze. Byliśmy tam pierwszy raz i na pewno wrócimy (upał jednak dał nam lekko w kość i nie poszliśmy „w dzielnicę”, nie widziałam np. świetnych murali). Zanim jednak rozsiedliśmy się nad Wisłą Hania zobaczyła chyba wszystkie zawieszone na moście kłódki, a przy okazji „jakieś tam” widoczki.
Na zwiedzanie po raz kolejny nie mieliśmy siły, ale co nieco zobaczyliśmy – dziewczynom zachciało się siku 😉 Hall wygląda zachęcająco, prędzej czy później sprawdzimy resztę.
No i musieliśmy spróbować tak zachwalanej przez Kasię krakowskiej maczanki Były nawet dwie – pierwsza tradycyjna, druga już z bajerami (z mizerią, a więc śmietana, sałata, koperek i ogóry). Po jej zjedzeniu lepiej się wracało.